środa, 9 listopada 2011

Budda w poczcie świętych chrześcijańskich

Żywot Jozafata króla Indyjskiego, i Barlaama pustelnika,
pisany od Ś. Jana Damascena. Żyli około roku Pańskiego, 750.

Ten przekład żywota św. Jozafata pochodzi z Żywotów świętych Pańskich Piotra Skargi, wyd. 1605, str. 949-958. Niektóre z dawnych wyrazów zostały przepisane na wzór współczesny. Pierwotny staropolski zapis zostanie umieszczony w komentarzu.

Budda
posąg z Gandhary w dzisiejszym Pakistanie


   Gdy się w Indii rozsiało słowo Ewangelii i zbawienne duszom poselstwo, najwięcej się tam rozmnożyli ludzie zakonni i pustelnicy. którzy gardząc wszystkimi dochody świata tego, i nadzieją jego krótką, na żywot się doskonały udawali. tak iż też i od dworów królewskich wiele ludzi zacnych dla Chrystusa ubogimi się i wzgardzonymi stając, na puszczą uciekali, i żywot on mniski wiedli. A król Indyjski imieniem Awennir, poganin i bałwochwalca, widząc jako się rozkrzewiła wiara święta, wielkie prześladowanie wzruszył na sługi boże, a zwłaszcza na mnichy, tak iż ich wiele pozabijał i gubił. Ten mając jednego synaczka z przyrodzenia bardzo uciesznego i pięknego, i do wszystkiego dobrego skłonnego, imieniem Jozafata: radził się swoich wieszczków i czarowników, i gwiazd mistrzów, coby z niego było. Jeden mu nie z gwiazd, ale jako on w piśmie Balaam fałszywy, za objawieniem boskim powiedział: iż ma wielkie królestwo mieć niebieskie ono, a iż ma być Chrześcijaninem.
   Wziął ono słowo król w myśl, i tak synaczka onego wychować zamknionego w pałacu jednym rozkazał, żeby go żadna wieść o nędzy jakiej ludzkiej na tym świecie nie doszła. żeby o starości, o niemocy, o ubóstwie, o śmierci i o innych ludzkich frasunkach nie wiedział: aby od tego dobra co na ziemi jest, do onego które jest w niebie, które Chrześcijanie ukazują, i którego się nadzieją karmią, nie wstęsknił, a o rzeczach przyszłych nie myślił. i zakazał sługom srodze, aby mu żaden Chrześcijan wspomnieć nie śmiał. a na mnichy wszystkie, których mieczem wykorzenić nie mógł, puścił wyrok swój po wszem królestwie, aby po trzech dni wszyscy pod gardłem wychodzili. Miał na swym dworze król jednego radnego pana, którego miłował i jemu ufał. ten był tajemnym Chrześcijaninem, i nieprzyjaciele jego pobudzili nań króla, i dali mu tę radę: zmyśl królu jakoby sam chciał być Chrześcijaninem i mnichem, a iżci żal tego coś przeciw im czynił: radźże się go z tym, a wnet poznasz co rzecze. uczynił tak król: a mąż on w prostocie swej wierząc królowi, rzekł: Dobrąś i zdrową radę królu nalazł. bo acz trudno naleźć królestwo wieczne: wszakże gdy go kto szuka, najduje. bo acz rozkosz świata tego tu jest miła: ale lepiej ją wzgardzić. bo i trwała nie jest, i w siedmioraką się gorzkość obraca. dobra świata tego są jako cień, i jako droga łódki na wodzie, tak wnet giną. a one rzeczy przyszłe, o których Chrześcijanie powiadają, statecznie trwałe są. acz mają na świecie uciski: ale się krótkością cieszą. rozkosz tego świata krótka, a męki po niej wieczne: a praca Chrześcijańska krótka, a rozkoszy po niej wieczne nadchodzą.
   Co gdy król usłyszał, zamilczał, ale twarz gniewliwą poznać mógł on cny człowiek: i szedłszy do domu frasował się bardzo bojąc się gniewu królewskiego. a gdy jednemu ubogiemu i choremu, którego w domu swym dla Boga chował, frasunek swój oznajmił, dał mu taką radę: Idź ogol się a włosiennicę na się weźmij, i w niej rano idź do króla a mów mu tak: otom gotów królu nędzę z tobą cierpieć, jeśli tak uczynisz jakoś zemną wczoraj rozmawiał: a jeślim był uczestnik szczęścia twego, chcę być i nieszczęścia, a bez ciebie dóbr świata tego używać nie chcę. uczynił tak. i zdumiał się bardzo król patrząc nań, i poznał iż mu jest prawym i uprzejmym przyjacielem, a iż po nim królestwa nie pragnął. i miłował go więcej niżli pierwej, a tym co go do niego odnosili, ucha dalej nie dawał.
   Synaczek tedy on tak był chowany jako król kazał, naukami go jednak Egipskimi i Etiopskimi zabawiono, w których bardzo uczonym zostawał. lecz gdy już dorastał, pilnie pytał jednego sługi, czemuby go ojciec tak zamykał, a wyniść mu i chodzić do ludzi nie kazał? a sługa on widząc mądrego i dobrego młodzieńca, wszytkę mu przyczynę powiedział, jako ojciec Chrześcijańskie mnichy wygubił, i jako się boi abyś nie został Chrześcijaninem. padło na serce jego słowo ono, a milcząc chował skrycie skarb on. i czasu jednego, gdy go nawiedzał ojciec: powiedział mu iż go to trapiło że nie wychodzi, a ludziom się innym nie ukazuje. ojciec powiedział iż to dla tego czynił, aby nic nie widział coby go zafrasować miało, aby na żadną nędzę świata tego nie patrzył. a on rzekł: bardziej mnie to więzienie trapi, niżli gdybych co smutnego widział. zrozumiawszy to ojciec, aby mu on frasunek odjął, kazał go z wielkim pocztem jezdnych na koniu prowadzić, aby się wedle woli gdzieby chciał przejeździł. rozkazał jednak sługom, aby po drogach na żadną mu rzecz smutną patrzyć nie dopuścili, a wszystkie ubogie i nędzne i stare kryli.
   Głupia rada króla onego szalonego, który tu niebo synowi z ziemi czynić chciał, trwać nie mogła. ujrzał syn on ślepego i trędowatego. i spytać musiał co to jest. i zrozumiawszy że to na te przypada, którzyby tego nie radzi cierpieli, a iż onej nędze oddalić od siebie nie mogą, frasował się. a gdy ujrzał starego bardzo a dowiedział się iż umrzeć miał, i poznał jako każdy skusić śmierci musi, a czasu jej żaden nie wie: smucił się dziwnie i przestać onej myśli o śmierci nie mógł, mówiąc sobie: a więc ja umrzeć mam, a co gorzej czasu tej takiej przygodzie srogiej nie wiem? i obrócę się w proch? któż w ten czas wspomni na mnie, jeśli jest świat inny i żywot inny po śmierci? i był bardzo w onych myślach strwożony: wszakże ojcu nic nie oznajmił. jedno z sługą onym któremu dufał rozmawiając, lekarstwa od niego pragnął. a on mu do Chrześcijan ukazywał, którzy takie rzeczy sami leczyć umieją, i śmierci się nie boją, i owszem do niej jako do wesela idą.
   W tym P. Bóg wzruszył serce jednego pustelnika już starego, i w drodze Pańskiej wyćwiczonego i kapłana, imieniem Barlaam, który będąc w ziemi Senaar, puścił się morzem do Indii jako jaki kupiec. i będąc w mieście onym króla Awennir, dowiedział się o tym co się działo, i starał się aby mógł przyjść ku rozmowie Jozafata syna jego, i uczynił sobie taki przystęp. wziął znajomość z onym wiernym sługą jego, i powiedział że ma jedną perłę abo kamień tak drogi, który ma tę moc, iż ślepym daje wzrok, i głuchym słuch, i niemym mowę, i chorym zdrowie. a ku temu czarty wygania, a mądrość daje, i wszystko czego pragnie dać może temu co go ma. Zdziwił się on sługa i rzekł: nigdym o takim kamieniu nie słyszał, a tom ich wiele widział. proszę cię ukaż mi go, a ja go królowi memu ukażę. a Barlaam rzekł: kamień ten ma jeszcze tę moc, iż patrzyć nań nie może jedno człowiek zdrowego oka, a ciała czystego: a ja widzę (bo i lekarskie nauki ja umiem) iż ty oczu zdrowych nie masz, bardziejby się zaraził nań patrząc: lecz o twym królu to słyszę, iż jest bardzo ostrych i pięknych oczu, a iż w czystości wielkiej żyje.
   A on pan rzekł: prawda iżem pomazany jest nieczystością, nie ukazujże mi go. jać tobie wierzę, i wnet cię wprowadzę do króla. i opowiedział onę wszytkę rozmowę Jozafatowi. uweselił się bardzo młodzieniec, i kazał go tym prędzej do siebie przywieść. Starzec on czci godny, pokłoniwszy się królowi, gdy był spytany o on kamień taki: począł kazanie ś. Ewangelii od onej Pańskiej przypowieści o nasieniu, jako siejącego ziarno jedno padło na drogę, drugie między ciernie, a inne na opoczystą, a ostatnie na dobrą ziemię. i upominał go aby na oglądanie perły onej stawał się ziemią dobrą. i pomału słodką i dzielną wymową swoją i językiem onym, który był naczynie Ducha ś. tajemnice wiary Chrystusowej odkrywając zmiękczał, i jako wosk rozpuszczał serce młodzieńca onego, iż go im dalej tym więcej pilniej i chciwiej słuchał. Bo był Barlaam bardzo mądry, i w piśmie dziwnie uczony, a przypowieściami i podobieństwy rzeczy trudne ułacniał, i do rozumienia sposobił, i nimi wolę i serce onego królewicza tak skruszył: iż powieść i naukę jego uznał i uczuł być onym kamieniem drogim, i oznajmienie Chrystusa i mocy jego, i naukę o nim, i nadzieję, którą nam dał po śmierci, przyjął jako perłę nieoszacowaną, nad którą świat nic nie ma droższego. bo on młodzieniec miał skłonne do światłości Bożej serce: tak iż wszystkiej prawdzie kazania jego i Ewangelii uwierzył, i do chrztu ś. gotowym się stawił. i tak się rozmiłował starca onego iż przy nim zawżdy zostać pragnął.
   Nauczał go też o wzgardzie i marności świata tego Barlaam, i z pisma ś. doskonałość Chrześcijańską ukazywał, i żywot mu mniski przekładał, i przypowieściami pięknymi (które się na końcu żywota tego położą) naukę oświecał i serce do cnót wielkich, które wiara święta wyciąga, zapalał. i spytał go na koniec Jozafat: wiele lat masz szczęśliwy ojcze? a on rzekł: podobno 45. Rzekł Jozafat, a mnie się zda jakoby 70. odpowiedział: prawdę mówisz: gdyby od mego narodzenia liczyć lata chciał: ale tych lat którychem w śmierci, to jest w grzechu był, nie liczę. te tylko w których mi świat ukrzyżowany został, a ja światu.
   Pytał go potem o żywot jego na puszczy i o towarzysze. a on rzekł: pokarm nasz są owoce tylko a ziółka które ziemia rodzi. a drugdy sąsiedzi nam chleb noszą, który jako od Boga posłany przyjmuję. szaty nasze są z wełny a z włosiennic grube, lecie i zimie jednakie. a iż był Barlaam w świeckim odzieniu, prosił go aby mu ukazał własny ubiór swój. i ukazać mu zaraz musiał sczerniałe i posty strapione ciało swoje. co ujrzawszy płakał Jozafat, i rzekł: iżeś mnie wybawił z niewoli szatańskiej: uczyń mi tę łaskę do końca, weźmij mnie z sobą na taki żywot, abych się doskonale od świata wyzwolił, i chrzest ś. przyjąwszy, żywota twego naśladownikiem i twoim nierozdzielnym towarzyszem zostaciem mógł. a Barlaam rzekł. nie teraz tego uczynisz, aby dla ciebie nam się źle od ojca twego nie stało: ochrzczę cię i tu zostawię. a gdy będzie wola Boża, przyjdziesz do mnie, bo mam w Bogu nadzieję, iż i w niebie spólnie mieszkać będziem. i płakał on królewicz, a mówił: Gdyż tak jest wola Boża, dajże mi chrzest święty, a pieniędzy ode mnie i skarbów nabrawszy zanieś braci twojej.
   Rzekł Barlaam: ubogim bogaci dają, nie ubodzy bogatym. najmniejszy mój towarzysz bogatszy jest niżli ty. a w Bogu nadzieję mam, że i ty bogatym z nimi będziesz. Dziwował się słowom onym, i wyłożył mu je tak: ci którzy dla Chrystusa ziemskie wszytki dobra opuszczają: w niebieskie bogaci zostają. a najmniejszy dar niebieski, droższy jest niżli świata wszystkiego skarby. pieniądze są do grzechu pobudką, i przeto je jako węża z zanadrza wymiatamy. i chcesz abych ja te węże, które oni nogami zdeptali, do braci mojej nosił? i nauczywszy go jako się miał do chrztu przyprawić, dnia naznaczonego ochrzcił go w sadzawce, którą miał w ogrodzie swym, i szedłszy w dom Mszę miał, i dał mu Chrystusowe niepokalane tajemnice: nauczając go, iż tam jest prawdziwe ciało i krew Chrystusa Boga naszego. Bo żywe i dzielne słowo (słowa te są) Boże, które wszystko mocą swoją sprawuje, czyni i obraca boskim słowem swoim, ofiarę chleba i wina w ciało i krew swoją, za przyjściem Ducha ś. na poświęcenie i oświecenie tych, którzy to nabożnie przyjmują.
   I nauczywszy go wszystkiego pilnie, i do pobożnego żywota upomniawszy, szedł do swej gospody Barlaam. Dziwowali się słudzy po co on starzec tak często do niego chodzi. a najstarszy między nimi, Zardan imieniem, któremu go był ojciec zlecił, domyślił się, i rzekł do Jozafata: Boję się że to jest Chrześcijanin który do ciebie tak często chodzi, wdasz mnie w wielką niebezpieczność u ojca twego, który mi to surowie rozkazał: abych do ciebie żadnego takiego nie przypuścił. a królewicz kazał się za kurtynę skryć Zardanowi, i przyzwał Barlaama, prosząc aby mu naukę oną powtórzył. i gdy czynił długie kazanie o wierze w Pana Jezusa, słuchał Zardan za kurtyną. którego gdy skończył a wyszedł: rzekł Jozafat do Zardana: patrz co mi ten mowny radzi, i jako mnie zwieść chce: a Zardan rzekł: wiem Panie iż się tobie jego nauka podoba: ja takiej surowości żywota nie wytrwam, i króla się boję: czyń co lepszego rozumiesz. a królewicz go prosił, aby milczał a ojca tym nie frasował.
   Nazajutrz żegnając się z Barlaamem, i długo nad swym mistrzem płacząc, prosił go aby mu włosiennicę swoją za upominek zostawił. i uczynił to, a modląc się nad nim zostawił go na pałacu, a sam się w drogę do braci swej na puszczę udał. Długo po nich płacząc Jozafat, naukę jego we wszystkim chował, czasu wiele na modlitwach trawiąc, i żywot święty a czysty wiodąc. A Zardan myśląc o sobie szedł do króla, i sam się godnym wielkiego karania sądząc, oznajmił wszystko jako syn jego przez Barlaama pustelnika zwiedziony Chrześcijaninem został. wielce zafrasowany król przyzwał do siebie najpierwszego na swym dworze pana, którego zwano Arachis, i smutek mu swój oznajmując, rady jego żądał. a on uczynił królowi dobrą myśl: obiecując iż syna zwiedzionego łacno odwiedziem, gdy Barlaama pojmamy. a jeśli go nie najdziem, znam innego jemu podobnego naszej sekty pustelnika Nachora, któremu się każem Barlaamem uczynić, i gadać z nim będziem, i gdy go przekonamy, patrząc syn twój nawróci się, mniemając aby to był prawy Barlaam.
   Podobało się to królowi. i wnet samego Arachisa na szukanie Barlaama wysłał z niemałym pocztem. który w dalekich y głębokich puszczach nalazł niemało pustelników. u których gdy się o Barlaamie dowiedzieć nie mógł: pojmane prowadził do króla. był jeden między nimi jako starszy, który z sobą pełny worek nosił kości świętych. Król im rozkazał, aby mu o Barlaamie powiedzieli, a oni mu mówili: komórkę jego wiemy, ale jej nie ukażemy żadną miarą, ani go w ręce twoje wydamy. i gdy naukę ich ganił król, oni mu mężnie odpowiadali, a próżność świata tego ukazując, ślepotę jego ganili. Widząc król iż ich ustraszyć nie mógł, języki im porzezać, oczy wyłupić, ręce, nogi, obciąć kazał, i tak oni mężni wyznawcy, których było siedemnaście, chwalebne wyznanie swe męczeńską koroną skończyli.
   Gdy się im pierwsza rada nie powiodła, do drugiej się rzucili. w rzeczy Arachis szukać Barlaama wyjechał, i tak jako się był z Nachorem zmówił, jego pod imieniem Barlaama związanego przywiódł. i ogłosiło się po wszystkim królestwie, iż Barlaam jest pojmany. Doszło to i Jozafata królewicza, i smutne łzy wylewał płacząc nad miłym nauczycielem swoim, któregoby był rad swym zdrowiem odkupił: wszakże miał w sercu pociechę Ducha ś. Zdało się ojcu, aby pierwej syna zgromił i postraszył, a od wiary go Chrześcijańskiej słowy i groźbami odwieść się kusił. i czynił to gniewliwie. ale mu syn dał tak śmiały i tak mądry odpór, iż się być na wszystko dla Chrystusa gotowym pokazał. Toż i na prośby ojcowskie uczynił, a w statku swym zostając, mówił: jeśli mnie miłujesz najmilszy ojcze, życz mi żywota wiecznego i królestwa bez końca: a sam też otwórz oczy na marność świata tego, i obłudność bogów twoich.
   A iż ojcu miłość ona wielka ku synowi, srogości i męczenia broniła: wyzwał go na oną zmyśloną dysputację, mówiąc: jeśli Barlaam twój moje mędrce przegada, wolen będziesz: a jeśli upadnie, przyzwolić masz na moje rozkazanie. a ja dam wolność Chrześcijanom wszystkim, aby na ten czas krom bojaźni przyjść, i tego słuchać, i mówić o swój zakon, mogli. Przyzwolił na to Jozafat. a gdy się zebrali wszyscy, a Chrześcijan było bardzo mało, bo jedni wygubieni byli, drudzy się po górach i lasach kryli: jedenże się przy Nachorze, mniemając aby był Chrześcijanin, zastawił, Barachiasz niejaki, człowiek bardzo miłością Chrystusową zapalony. król słuchać ich chcąc, syna wedle siebie w majestacie chciał posadzić: acz on z pokory u nóg jego siedzieć wolał.
   I gdy się już wyzwali na gadanie, rzekł Jozafat do Nachora, tak jakoby do Barlaama. Ty wiesz jakoś mnie nauczył: jeśli nauki twej dobrze wesprzesz, a pokonać się tym mędrcom i wymówcom królewskim nie dasz: ja jakom począł, przy twej nauce i Chrystusie moim zostanę. ale jeśli się twoja prawda nie najdzie: ręką moją język ci ten wywleczony urżnę, i rozsiekawszy cię, psom wyrzucę: abyś wiedział co to jest syny królewskie zwodzić. Tymi słowy Nachor bardzo zastraszony, a widząc iż się sam swym sidłem ułowił, a iż pewnej śmierci nie ujdzie, jeśli się do końca Chrześcijaninem nie postawi, a wiary Chrześcijańskiej bronić nie będzie: serce odmienił. i jako prawy Chrześcijanin umyślił się mężnie o prawdę zakonu tego zastawiać. i uczynił Pan Bóg tak jako z onym Balaamem,1 który przeklinać lud Boży przyszedł, gdy jego przekleństwo Bóg obrócił w błogosławieństwo. i dysputować począwszy, jako z Ducha Bożego: tak mądrze ganić bogi pogańskie począł, tak rozumnie chwalił i wywodził prawdę Chrześcijańską, iż mu nic na ono wszyscy mędrcy odpowiedzieć nie mogli. i przewlókłszy aż do wieczora swoje dziwne uczone wywody, przy zwycięstwie się został.
   Król się bardzo zawstydził, i jawnie ani mówić ani karać Nachora nie mógł. bo był obwołać wolność oną Chrześcijanom, mówienia coby kto chciał, kazał, i słowa swego królewskiego, pokój im obiecując, mienić nie chciał. A Jozafat jako po wielkim zwycięstwie rzekł do ojca: widzisz królu prawdę wiary Chrześcijańskiej: uczyńże sprawiedliwość przystojną: niech Barlaam do mego pałacu na tę noc idzie, aby co od ciebie i od twoich nie ucierpiał. Król słuszną oną prośbą zwyciężony tego mu bronić nie mógł. Wziąwszy tedy Nachora na swój pokój, rzekł mu: Mniemałeś abyś mnie oszukał: ja wiem iżeś ty jest Nachor Gwiazdmistrz a nie Barlaam, czemuś się tego fałszu ważył? a iż ci Pan Bóg twej złej myśli wykonać nie dał, a język twój na obronę wiary świętej obrócił: chwal z tego Boga, a temu się Panu pokłoń, o któregoś się imię zastawiał: i skruszył jego serce słowy takimi, iż się do pokuty i wiary ś. z prawej myśli Nachor obrócił. i prosząc aby mu tajemnie uciec a skryć się przed królem, i bieżeć do pustelników Chrześcijan, dopuścił: uczynił to młodzieniec święty, i Bogu go polecając w pokoju pożegnał. a on bieżał na puszczę do ludzi Chrześcijańskich, i tam się ochrzciwszy, w dobrym żywocie i na służbie Chrystusowej dokonał.
   Po onym gadaniu widząc król, jako się słabo jego bogowie postawili, i jako sromotnie oni mędrcy i krasomówcy jego przekonani są: już mniej o swych bogach rozumieć i do służby ich słabieć począł. A czart myśląc o swych rzeczach przez bałwochwalskie kapłany, wzbudził jednego pustelnika pogańskiego i wielkiego czarownika, imię mu było Teodas, który szedłszy do króla znowu go na chwalenie bogów i ofiary pobudził, i uczynił mu dobre serce około syna, iż za jego radą nawrócić się miał do bogów a Chrystusa odstąpić. A rada jego ta była, aby syna młodego do cielesnej rozkoszy z pannami przywiódł, któreby serce jego odmienić prędko mogły. a ja powiada, przyzowię sług do tego czartów około tego rzemiosła bardzo ćwiczonych, którzy i żelazne jego serce, taką niewieścia rozkoszą przełamią.
   Usłuchał go ojciec, wszystkie sługi synowi odjął, i pannom urodziwym i pięknym służyć mu kazał, tak iż w domu swym żadnego męskiej płci nie miał: i przedniejsze które były urody i wymowy większej, nauczył Theodas jako z nim postępować miały. Wielką i ciężką na ś. młodzieńca wojnę czart wynalazł: i dziwnie mu była do upaści, i już się zachwiał był bardzo ku ziemi nisko: zwłaszcza gdy jedną najpiękniejszą tak szatan mówić nauczył: wiem ja iż zakon wasz mówi: święte jest małżeństwo, a jeśli mnie za żonę mieć nie chcesz, obiecujęć uwierzyć w Chrystusa, jedno mi przyzwól a pozyskaj duszę moją. wszakże ś. młodzieniec, mocnie wołał do Chrystusa o pomoc: aby zdradzony nie był. a trwając aż do spracowania wielkiego na modlitwie, strwożony bardzo zasnął. i widział przez sen chwałę niebieską dobrym zgotowaną, a złym i nieczystym męki przyprawione na wieki. i ocknąwszy się bardzo był posilony, i padłszy na swe łóżko zachorzał.
   Ojciec który go bardzo miłował, przelękły do łóżka przyszedł cieszyć go chcąc. a on mu powiedział: jeśli mnie zabić chcesz miej tu ty niewiasty przy mnie. a jeśli mnie synowi twemu zdrowia życzysz: proszę puść mnie wolno niechaj na puszczę idę do mego najmilszego mistrza Barlaama, abych na czci jego godną twarz jego patrzył, i życia jego uczestnikiem był. Zasmucony król, mówił do Theodasa: nic twoi czarci nie pomogli. a Theodas na czarty wołał: o nędzni jakoście od jednego dziecięcia zwiedzeni są? a oni jawnie mówili: Nie możemy nic przeciw mocy Chrystusowej, i znaku krzyża jego. skoro Chrystusa na pomoc przyzwał, a zbroję na się krzyża jego włożył, ustąpicieśmy musieli. Prosił się potem Theodas do jego rozmowy, i gadając z nim przy ojcu, tak jest mądrością Boską i prawdą wsparty i ściśniony, iż zawołać jawnie przy królu musiał: Zaprawdę królu Duch Boży mieszka w synie twoim, trudno na to co mówić, zwyciężeni jesteśmy, zaprawdę wielki Bóg Chrześcijański, wielka wiara sług jego, wielkie ich tajemnice. i spytać śmiał Jozafata: proszę cię oświecona duszo: przyjmieli też mnie Chrystus, gdy złych uczynków moich odstąpiwszy do niego się uciekę? a królewicz go ciesząc i nauczając do tego przywiódł: iż pobieżawszy do swej jaskini, księgi wszystkie czarnoksięskie popalił, i tam się, gdzie był Nachor uszedł, miedzy święte ojce skrywszy, do wiary z wielką pokutą nawrócił.
   A król już nie wiedząc co z synem czynić, z porady onego Arachisa dał połowicę państwa synowi swemu, dając mu wolność wszelaką. Z dziwnej onej odmiany uweselony Jozafat, acz zostać na państwie nie miał woli, jednak chcąc gniewu ojcowskiego ujść, przyjął połowicę królestwa. i w głównym mieście swoim krzyż ś. naprzód postawił na wszystkich wieżach, budować kościoły Chrześcijańskie, i obalać śmiele bałwany począł. Zbieżeli się do niego z gór i pustyń biskupi i kapłani, i inni bogobojni, którym on nogi umywając, i wszystkiego dostatek dając, z nimi wiarę świętą szczepił po wszystkim państwie swoim, tak szczęśliwie, iż w krótkim czasie lud swój do Chrystusa obrócił. łaskawość wielką poddanym pokazując, hojnością je i ludzkością do Boga przyciągał. bo gdy przełożeni i królowie dobre przykłady dają: łacno za sobą inne ciągną, i lud w tym do tego się garnie co u swoich panów widzi. Wiedział Jozafat iż to jest królewska powinność, pomagać ludziom do bojaźni Bożej, sprawiedliwość czynić, a pohamowaniem od rozkoszy przykład dobry poddanym z siebie stawić. to prawy król: który rozkoszy rozkazywać i górę nad nią mieć umie: Jako ten Jozafat czynił.
   Rosło królestwo Jozafatowe, a Aweniera ojca jego króciło się państwo. który patrząc na syna: wziął od Pana Boga łaskę iż się upamiętał. i zebrawszy radne swe pany: oznajmił im iż syna naśladować chciał. czego gdy mu nie odradzali: pisał list do syna oznajmując mu myśl swoją. A kto wypowie jako się uradował Jozafat, z ojca swego pozyskania. i nie mieszkając do niego jechawszy drogi go zbawiennej i wiary w Jezusa nauczył, i ochrzczony żył w wielkiej pokucie, i spuściwszy synowi królestwo, rychło potem szczęśliwie na ręku syna swego ducha Bogu w prawej pokucie oddał.
   Wszystko królestwo do uznania i pokłonu Boga żywego i Chrystusowej służby przywiódłszy Jozafat: uczynił sejm na pany swe, otworzył im dawne przedsięwzięcie swe, iż królestwo puściwszy, w żywocie mniskim dokonać miał wolę. o jaki smutek na one ludzie padł, nikt nie był, któremu by ona nowina śmiercią się nie zdała. taką miał u wszystkich miłość. a sam tajemnie namawiał onego Barachiasza, który się był na obronę wiary przy Nachorze sam jeden zastawił: aby królestwo przyjął. Lecz on mówił: miłuj, królu, bliźniego, jako sam siebie: jeśli dobra rzecz jest królować, króluj: a jeśli przeszkoda z niego zbawieniu jest, czemu ten ciężar na mnie włożyć chcesz?
   A gdy na to nie przyzwalał nikt, aby królestwo puścił: on w nocy napisawszy, jako się sprawować mieli, a żeby na królestwie Barachiasza postawili, sam jeden uciekł. pogonili go, i znowu na pałac przywiódłszy, prosili aby ich, i dziedzicznego państwa swego nie opuszczał. a on im mówił: próżno się woli Bożej sprzeciwicie: Barachiasza na królestwo wsadźmy: tak je dobrze i lepiej niżli ja sprawować będzie umiał. i porwawszy, acz poniewolnego, Barachiasza, sam koronę mu na głowę włożył, i na swej go stolicy posadził, i przyjęty jest od wszystkich za króla, którego Jozafat nauczając, i święte upominania zostawiając: w wielkim ubóstwie, jako który mnich, z królestwa pieszo wychodził, on święty młodzieniec, z taką radością, jakoby się z wygnania jakiego do ojczyzny własnej wracał.
   Lud go wszystek prowadził długo, ale je odganiał, i zbyć ich nie mógł, aż noc zaszła. który przebywając w jednej ubogiej gospodzie, szaty swe zwykłe pańskie ubogiemu dał, jako ostatnią swoją jałmużnę. a on płaszczyk, który mu był Barlaam zostawił, na się wziąwszy, w drogę się daleką, bez pieniędzy, bez chleba i żywności żadnej puścił, z gorącego serca do Chrystusa wołając: Dóbr tych marnych i czci świeckiej niech już nie widzi oko moje, niech się serce moje nie kocha jedno w tobie, nadziejo moja, sprawuj drogi moje, a prowadź mnie do sługi twego Barlaama: aby mi do pustelniczego żywota mistrzem był, ten który mnie do poznania imienia twego przywiódł.
   Dwie lecie żył na puszczy w wielkiej nędzy, ziołki się tylko żywiąc, i wielkie pokusy, jako święty Antonius, czartowskie zwyciężył: toż mu dopiero dał Pan Bóg naleźć onego Barlaama na puszczy ziemi sannautyckiej. kto wypowie radość ich wspólną i rozmowy uciechy pełne, o tym co się z nim działo po odejściu Barlaama? i żyli z sobą czas niemały. a Jozafat w zakonnych czujnościach, modlitwach, postach, mądrości duchownej, i weselu Ducha świętego a życiu onym Anielskim postępek wielki, i co dzień większy brał. bez zabaw świeckich żyjąc, w onej się perle, dla której wszystko królestwo opuścił, ukochać, i myśl swoją od wszelkich namiętności dymów oczyszczać, aby na Boskie rzeczy pożyteczniej patrzyć mogła, umiał. i mieszkając kilka lat z Barlaamem, gdy się już czas starca onego zejścia, bo już miał blisko sto lat, przybliżył: oznajmił mu godzinę swoją. i upominając go i dając mu naukę, a sam Mszę świętą mając i tajemnice przeczyste z ręki swej Jozafatowi dając, szczęśliwie na ręku jego skonał Barlaam. siedemdziesiąt i pięć lat żył na puszczy onej. a Jozafat ostrzejszy jeszcze żywot i większą około siebie czujność czyniąc, od P. Boga posilony, na onej puszczy i w komórce swego mistrza lat trzydzieści i pięć przeżył. Gdy królestwo opuścił, miał lat dwadzieścia i pięć. i pozyskawszy wiele ludzi P. Bogu, i moc szatańską skruszywszy, szczęśliwie tej drogi dokończył. ciało jego i Barlaamowe król Barachiasz z wielką czcią i radością ludzką do kościoła przedniejszego, który był sam Jozafat zbudował, przeniósł. gdzie cuda i dobrodziejstwa Boskie, które tam ludzie odnosili, wiele pogaństwa do wiary Chrystusowej przywodziły. Wszyscy z dziwnych postępków Boskich, i z wielkiej od młodości Jozafata tego świątobliwości, chwalili Pana Boga: którego jest panowanie i chwała na wieki wiekom. Amen.

Indie te, w których ten król państwo miał, są i były światu wiadome strony. Lecz czasów naszych mało co przed zaczęciem nieszczęsnej sekty Luterskiej, Pan Bóg z niewyczerpanej dobroci swej objawił insze Indie i królestwa, o których ludzie i pisarze starszy i kosmografowie nie wiedzieli, i w pismach żadnej wzmianki o nich nie zostawili. a są szerokie i wielkie państwa na zachód i na wschód słońca. Na zachód Hiszpański król, a na wschód Portugalski (teraz oboje te królestwa zjednoczone są pod szczęśliwym i długiego wieku godnym Katolickim panem Philippem Królem Hiszpańskim) państwo swoje dziwną sprawą Bożą rozszerzyli, i wiarę świętą Chrześcijańską Katolicką u narodów onych bardzo dalekich, możnych i bogatych, wszczepili. O czym są inne pisma dostateczne. Dał P. Bóg ten dar powołania tych języków i narodów do kościoła swego i wiary Katolickiej tych czasów, których na Europie Luter i inni jego uczniowie wiele ludzi od jedności kościelnej oderwali, i w odszczepieństwo i wieczną zgubę wpędzili. Nagrodził sobie Pan Bóg, niewdzięczniki u siebie bogate odmiatając, a łaknące i pokorne przyjmując. Wiele już tam królestw i niezliczonych ludzi Chrystusowi się Bogu naszemu kłaniają, w jedności pasterza jednego namiestnika Chrystusowego, i w posłuszeństwie kościoła Rzymskiego. a roku tego 1585. z Japonu i wysep onych bardzo dalekich, dwudziestego trzeciego dnia Marca do Grzegorza trzynastego, od trzech wielkich królów posłowie, dla oddania posłuszeństwa ojcu wszystkiego Chrześcijaństwa, i pasterzowi powszechnemu owiec Chrystusowych Piotrowemu potomkowi, przyjechali. Ten Japon i wyspy jego bardzo są odległe i dalekie od Europy, tak iż trzy lata trawić na tej drodze ci posłowie musieli. a są szerokie, wielkie, i bogate państwa, tak iż Włoskim, Hiszpańskim, Francuskim, Niemieckim, w dostatku, w rządzie, w gęstych wielkich miastach, w wojennych postępkach, i w ostrości rozumów nic nie ustępują. okrom tego iż prawego Boga nie znali. Przed lat kilą a trzydziestą zapłynęli tam kapłani societatis Iesu, i siejąc głos i naukę zbawiennej Ewangelii, pierwej niemało ubogich i podłego stanu ludzi do sieci Chrystusowej zagarnęli, a potem i zacnego stanu panowie przystępowali: aż na koniec i wielkie ryby królowie i monarchowie do wiary i pokłonu Chrystusowego przywiedzeni są. Położę tu listy tych trzech królów z Japonu do Papieża Grzegorza XIII. pisane. które z Japońskiego na Włoskie, a potem na Łacińskie przełożone, Polskim naszym językiem tak się mają.

[Tutaj listów tych nie położymy, bo nie są związane ze sprawą Jozafata.]

Przypowieści których Barlaam na naukę i pokazanie marności świata tego
u Jozafata używał, godne czytania i uważania.


Wcielenie (awatar), Balarama.
Postać z indyjskich podań,
domniemany odpowiednik Barlaama z opowieści o Jozafacie

   Pierwsza: iż ubogimi gardzić nie trzeba, a kapłany którzy nam dzień sądny opowiadają, czcić jest rzecz słuszna: na to taką przypowieść uczynił. Król jeden Państwem i sławą wielki, jadąc na królewskim wozie, potkał dwu ubogich, i poznał iż byli kapłani a zakonni ludzie, twarzy od postu wyschłe mający. i wnet porwał się z woza do nich, i pokłonem je a pocałowaniem uczcił. Brat jego i panowie karali go o to, iż zelżył majestat swój. a on milcząc, gdy do domu przyszli, kazał w trąbę u drzwi brata swego zatrąbić (bo taki był obyczaj w królestwie onym, gdy kogo godnym śmierci król być osądził) porwał się i bieżał z wielką bojaźnią do króla, prosząc o darowanie żywota. a on mu dał naukę: Głupi bracie, na mojąś się trąbę którać tylko żywota tego doczesnego odjęciem zagroziła przelękł, i do pokłonuś się mego nic nie będąc winny porwał: a ja one ubogie o którycheś mnie, żem je czcił, karał, za trąbę sobie która mnie do sądu Bożego wzywa, mając, przelęknąciem się będąc Bogu winny, i kłaniaciem się im nie miał? a pany wezwawszy położył im cztery skrzynki, dwie złotem pokrył, a wewnątrz w nie kości ludzkich smrodliwych nakładł: a dwie w prostym drewnie zostawił, a w nie drogich kamieni nachował. pytał ich które skrzynki więcej ważą? rzekli wszyscy: te złotem pokryte. a on je każąc otworzyć rzekł: widzicie jakoście się omylili. ci co cześć i chwałę i bogactwo ludzkie mają, są jako te dwie skrzynie, wewnątrz grzechów i smrodu, którym się Bóg obraża, pełni są. a ci ubodzy o któreście mnie karali, na wierzchu wzgardzeni będąc, dusze złote i drogie przed Bogiem mają. na które ja patrząc, z ichem się dotykania poświęcił, i mam je sobie nad wszystkie królewskie złotogłowy droższe.
   Druga przypowieść: na głupstwo ludzi świeckich, którzy dla krótkiej rozkoszy, wielkiego i wiecznego niebezpieczeństwa dusz swoich nie widzą. Jeden uciekając przed Jednorożcem, wpadł w dół głęboki, i lecąc zachwycił się rękoma drzewka, które z brzegów wyrastało, a nogami trochę skały zajął. i mniemał aby już złego uszedł, ale patrząc obaczy a ono dwie myszy, jedna czarna a druga biała ono drzewko, którego się trzymał, ugryzują. a na dół wejrzawszy, obaczył srogiego smoka paszczękę nań rozdzierającego. a z boku zasię czterej wężowie z skały onej, której się nogami zachwycił, głowy ukazują. i zasię w górę oczy podniósłszy, ujrzy a ono z rózgi drzewa onego, za które się uwiesił, trochę miodu ścieka. i nastawiając usta, zabawiony na onej troszce słodkości, wszystkiego niebezpieczeństwa zapomniał. Tacy są ludzie świat ten zdradliwy miłujący. Jednorożec jest jako śmierć, która nas goni: a dół on jest ci świat wszystkiego złego i pokus pełny. drzewko ono jest czas żywota naszego, który ustawicznie dwie myszy dzień i noc gryzą. czterej wężów. są cztery żywioły z którycheśmy złożeni, które się z sobą wadząc, a o rozsypaniu ciała naszego nas upewniają. a smok jest piekło, które czeka ludzi świat miłujących. one krople miodu, sąć świata tego cielesne rozkosze krótkie, którymi nas nieprzyjaciel zwodząc, od zbawienia nas wiecznego oddala.
   Trzecia przypowieść: iż jałmużna i dobre uczynki największym i najstateczniejszym nam są przyjacielem. Człowiek jeden miał trzech przyjaciół: w jednym się bardzo i z serca kochał: w drugim także bardzo, i o obydwu zdrowia swego nastawiał. a trzeciego ozięble miłował, twarzą mu więcej przyjaźń a niżli sercem uprzejmym pokazując. Przyszła nań wielka przygoda. król straszliwe poń posłał żołnierze, aby szedł a liczbę mu z wielkiej summy uczynił. wpadł w wielką trwogę: i szukając pomocy, bieżał do pierwszego przyjaciela, w którym taką nadzieję i kochanie miał, i mówił mu: teraz czas przyjacielu pokazać oną obiecaną przyjaźń, to a to na mnie przyszło. wiesz iżem ja dla ciebie i zdrowia nie żałował. a on mu odpowiedział: nie jestem ja twoim przyjacielem człowiecze, i nie znam cię: mam inne przyjacioły, z którymi się teraz poznawam, i z nimi wesół będę. wszakżeć dam dwie płachetce na drogę, ale coć to pomoże? innego się nic ode mnie nie spodziewaj. Oszukany w nadziei smutny on człowiek na jednym, szedł do drugiego, i mówił: pomnij przyjacielu jakom cię czcił, i com dla ciebie czynił: teraz po tobie przyjaźń poznać mam, w ciężkim ucisku moim. a on mu rzekł: mam co z sobą sam czynić, trudno mi się sprawami twymi bawić: mogę z tobą trochę iść, wszakżeć nic nie pomogę, wnet się do domu wrócić muszę. Obaczył jako i na drugim się omylił, a jako dobrodziejstwa jego niewdzięcznością się oddały. i narzekając bieżał do onego trzeciego, o którego mało dbał, ani go wesela swego uczestnikiem czynił, i mówił: wiem iżem ci nic albo mało przyjaźni pokazywał, większą daleko innym którzy mnie teraz opuścili: wszakże cię proszę pomóż mi co możesz, boć na mnie wielka przygoda. a on przyjaciel wesoło go przywitał i mówił: znam cię za miłego przyjaciela, to coś dla mnie acz niewiele czynił, hojnieć nagrodzić chcę, bądź dobrej myśli, ja pójdę z tobą do króla, rzecz twoją dobrze sprawię, i nie dam cię w moc twoim nieprzyjaciołom. Jako był pocieszony on stroskany, a jako na swą niebaczność narzekał, iż tak wiernego przyjaciela lekce sobie ważył, a one zdradliwe tak bardzo miłował. i uczynił wszytko co rzekł on trzeci. szedł z nim, wyprawił go u króla i wolnym uczynił. Tej przypowieści taki jest wykład: Pierwszy przyjaciel, są pieniądze i majętność świecka, dla której człowiek tak wiele czyni i cierpi. a gdy pozew od króla, to jest śmierć, przyjdzie, ledwie ze wszystkiego co ma, by miał i królestwo, koszulę i płachtę do grobu weźmie. Drugi przyjaciel jest mąż, żona, dzieci, powinowaci, dla których człowiek i grzechu nabywa, i tak je miłuje, że sam na się i na zbawienie swe nie pamięta. ci czasu śmierci jedno do grobu doprowadzą, a z nami na sąd Boży nie pójdą, ani nas zastąpią. i wnet swego pilnując, po śmierci nas zapominają. Trzeci przyjaciel, na któregośmy nie bardzo łaskawi, a ledwie kiedy nań pamiętamy, są dobre uczynki, jałmużna, i inne cnoty, miłość, nadzieja. Te z nami idą, i od nieprzyjaciół którzy nas porwać chcą, bronią, jako świadczy pismo, i u Boga za nas się na sądzie jego wstępują.
   Czwarta przypowieść: iż się wczas opatrywać na przyszłe po śmierci przygody potrzeba pókiśmy tu w ciele. Było jedno miasto, w którym mieszczanie taki mieli zwyczaj: brali sobie króla jakiego z obcych ludzi, który praw ich i zwyczajów nie wiedział. któremu przez rok dopuścili wszystkim władać, i w rozkoszy w jakiej chciał żyć, a skoro rok minął, wzburzyli się nań, i nago po mieście prowadzonego na jeden wysep pewny odsyłali, gdzie głodem i nędzą umrzeć musiał. Trafiło się iż obrali bacznego, który rozkoszy się nie wdając, pytał się o zachowaniu i obyczajach poddanych swoich. i nalazł wiernego jednego, który mu o krótkim jego panowaniu oznajmił. a on mądrze o sobie poradził, póki miał wszystko w ręku, posyłał wszystkie dostatki na on wysep na który wygnany być miał. i gdy rok minął, i jego także jako innych na ono miejsce wygnano: miał się dobrze, a nędzy żadnej którą inni nieroztropni cierpieli, nie uznał. Wykład tej przypowieści taki jest: Miasto, jest ten świat, mieszczanie są czarci którzy nas do rozkoszy pobudzają, a o przyszłych przygodach myśl wybijają. rok on jest czas żywota naszego. wygnanie jest śmierć. Dobry rozum ten jest, aby człowiek znał, iż tu krotko trwać ma, dobra te świeckie idą od jednego do drugiego, a szczęście się mieni, i nic nie masz trwałego na świecie. Tamże gdzie iść po tym krótkim żywocie mamy, skarby i dobra które są w ręku, obracajmy, tam je przez ręce ubogich zanośmy, tam nas doczekają, bo to Chrystus płacić tam hojnie będzie, a oni którymeśmy tu dobrze czynili, przyjmą nas do przybytków swoich. a kto o się nie dba, a na niniejsze się szczęście omylne i krótkie spuszcza, głodem zdechnie, to jest, na wieczne potępienie pójdzie.
   Piąta przypowieść: na głupstwo tych którzy dobre nauki mając, pełnić ich zapominają. słowika jeden łowiec uchwycił, i zabić a zjeść chciał. a ptaszek się modlił mówiąc: nie najesz się mną, wiesz żem mała rzecz: puściszli mnie nauczę cię trzech rzeczy któreć się w wielki pożytek obrócą. a on się zdumiawszy na jego mowę, obiecał go puścić jeśli mu co takiego powie. i rzekł słowiczek: Nigdy się o to nie kuś czemu nie zdołasz. nie żałuj tego co się wrócić nie może. a rzeczom niepodobnym (u ludzi) wiary nie daj. a łowiec bacząc mądre słowa, puścił ptaszka. który chcąc doznać jeśli on człowiek pomni na to czego się nauczył: rzekł do niego: Źleś sobie poradził: byś wiedział jaki skarb w sobie mam, nigdyby mnie był nie puścił. bo jest we mnie droga perła, jako strusie jajo wielka, z którejby się był wzbogacił. usłyszawszy to łowiec bardzo się frasował, i rzucił się w górę chcąc słowika uchwycić, i prosił go aby się do niego wrócił. a ptaszek rzekł: terazem poznał iżeś bardzo głupi, a wszystkoś com cię nauczył, przestąpił. boś się o rzecz nad siłę twoją pokusił, chcąc mnie chwytać. i żałujesz tego co się wrócić nie może, i rzeczyś niepodobnej uwierzył. jako ja tak mały będąc, mogę mieć tak wielką perłę w sobie, większą niżlim sam jest?
   Szósta przypowieść: iż za cnotą Bóg daje dostatek. Bogaty jeden ojciec syna żenił, i raił zań zacną i wielkiego domu z urodą i z wielkim posagiem pannę: a syn jej nie chcąc, uciekł od ojca, i przyszedł w drodze upalony od słońca w dom jednego ubogiego człowieka, który miał jedyną córkę. która wesoło robiła, a śpiewała pieśni chwaląc Pana Boga ustawicznie i z uprzejmego serca. i dziwując się on młodzieniec spytał jej: będąc ty tak uboga i nędzna jakoś tak wesoła, a za co gdy nic nie masz tak pilnie dziękujesz Panu Bogu? A ona rzekła: aza nie wiesz kto za mało Panu Bogu dziękuj, ten za wdzięcznością wielkie rzeczy od niego bierze. jam tego pewna, iż będęli mu za małe dobrze służyła, większe mnie nie chybią. ku temu te rzeczy doczesne mają źli i dobrzy, i z nich mała jest i krótka pociecha, a drugdy większy kłopot: a przedsię mającym je i nie mającym jeden koniec. mnie Pan Bóg dał małe: ale one które są wieczne i najdroższe, te mi Pan Bóg dał wielkie i nigdy nieoszacowane, iż mnie Pan Bóg na obraz swój stworzył, iż mi miłosierdzie swoje i łaskę otworzył, i krwią mnie swoją odkupił, i niebo mi a królestwo po śmierci obiecał. w tym gdy z każdym najbogatszym zrównam, a jako się wydziękować takiemu dobrodziejowi mogę? a gdybych i tego co mogę nie czyniła, jakąbych wymówkę miała? To słysząc on bogaty młodzieniec rozmiłował się cnoty, mądrości i nabożeństwa panny onej ubogiej, i prosił jej sobie za żonę: ojciec się dowiedziawszy, iż był bogatego i zacnego ojca syn, dać mu jej nie chciał. a on tak się długo jej domagał, iż i przy nim mieszkać i na ubóstwie jego przestawać, i w takiej jako on sukni ubogiej chodzić obiecał: widząc on ubogi iż statecznie się onej jego córki domaga, a dla samej tylko cnoty jej, dał mu ją za żonę. a wprowadziwszy go do komory, ukazał mu takie skarby i dał, jakich nigdy nie widział, ani się ich tam spodział. i był i nad ojca swego i nad inne bogatszy i sławniejszy on młodzieniec, który nie bogactwa ale cnoty w małżeństwie szukał. Ta przypowieść tak się wykładać może: Ta uboga córka jest święta czystość, z którą kto się w ubóstwie ożeni, wielkie w niebie skarby najduje. Możesz też tej przypowieści albo historii użyć na rozmaite nauki.

1  Lb 23-24.

15 komentarzy:

  1. Żywot Iozáfátá krolá Indiyſkiego/ y Bárláámá puſtelniká/
    piſány od Ś. Ianá Dámáſcená. Żyli około roku Páńſkiego, 750.

    Gdy ſię w Indyey rozśiało ſłowo Ewángeliey y zbáwienne duſzom poſelſtwo/ nawięcey ſię tám rozmnożyli ludźie zakonni y puſtelnicy. ktorzy gárdząc wſzytkimi dochody świátá tego/ y nádźieią iego krotką/ ná żywot ſię doſkonáły vdawáli. ták iż téż y od dworow krolewſkich wiele ludźi zacnych dla Chryſtuſa vbogimi ſię y wzgárdzonemi sſtáiąc/ ná puſzczą vćiekáli/ y żywot on mniſki wiedli. Á krol Indiyſki imieniem Awennir/ pogánin y báłwochwálcá/ widząc iako ſię roſkrzewiłá wiárá świętá/ wielkie prześládowánie wzruſzył ná ſługi boże/ á zwłaſzczá ná mnichy/ ták iż ich wiele pozábiyał y gubił. Ten máiąc iednego ſynaczká z przyrodzenia bárzo vćieſznego y pięknego/ y do wſzytkiego dobrego ſkłonnego/ imieniem Iozáfátá: rádźił ſię ſwoich wieſzczkow y czárownikow/ y gwiazd miſstrzow/ coby z niego było. Ieden mu nie z gwiazd/ ále iako on w piſmie Báláám fałſzywy/ zá obiáwieniem boſkim powiedźiał: iż ma wielkie kroleſtwo mieć niebieſkie ono/ á iż ma być Chrześćiáninem.
    Wźiął ono ſłowo krol w myśl/ y ták ſynaczká onego wychowáć zámknionego w pałacu iednym roſkazał/ żeby go żadna wieść o nędzy iákiey ludzkiey ná tym świećie nie doſzłá. żeby o ſtárośći/ o niemocy/ o vboſtwie/ o śmierći y o innych ludzkich fráſunkách niewiedźiał: áby od tego dobrá co ná źiemi ieſt/ do onego ktore ieſt w niebie/ ktore Chrześćiánie vkázuią/ y ktorego ſię nádźieią karmią/ nie wſteſknił/ á o rzeczách przyſzłych nie myślił. y zákazał ſługom ſrodze/ áby mu żaden Chrześćian wſpomnieć nie śmiał. á ná mnichy wſzytkie/ ktorych mieczem wykorzenić nie mogł/ puśćił wyrok ſwoy po wſzem kroleſtwie/ aby po trzech dni wſzyſcy pod gárdłem wychodźili. Miał na ſwym dworze krol iednego radnego páná/ ktorego miłował y iemu vfał. ten był táiemnym Chrześćianinem/ y nieprzyiaćiele iego pobudźili nań krola/ y dali mu tę radę: zmyśl krolu iakoby ſam chćiał być Chrześćiáninem y mnichem/ á iżći żal tego coś przećiw im czynił: radźże ſię go z tym/ á wnet poznaſz co rzecze. vczynił ták krol: á mąż on w proſtoćie ſwey wierząc krolowi/ rzekł: Dobrąś y zdrową rádę krolu nálazł. bo ácz trudno náleść kroleſtwo wieczne: wſzákże gdy go kto ſzuka/ náyduie. bo ácz roſkoſz światá tego tu ieſt miła: ále lepiey ią wzgardzić. bo y trwáła nie ieſt/ y w śiedmioraką ſię gorzkość obraca. dobrá świátá tego ſą iako ćień/ y iáko drógá łodki ná wodźie/ ták wnet giną. á one rzeczy przyſzłe/ o ktorych Chrześćiánie powiádáią/ ſtátecznie trwałe ſą. ácz máią ná świećie vćiſki: ale ſię krotkośćią ćieſzą. roſkoſz tego świátá krotka/ á męki po niey wieczne: á praca Chrześćiáńſka krotka/ á roſkoſzy po niey wieczne nádchodzą.
    Co gdy krol vſłyſzał/ zámilczał/ ále twarz gniewliwą poznáć mogł on cny człowiek: y ſzedſzy do domu fráſował ſię bárzo boiąc ſię gniewu krolewſkiego. á gdy iednemu vbogiemu y choremu/ ktorego w domu ſwym dla Boga chował/ fráſunek ſwoy oznaymił/ dał mu táką rádę: Idź ogol ſię á włośiennicę ná ſię weźmi/ y w niey rano idź do krolá a mow mu ták: otom gotow krolu nędzę z tobą ćierpieć/ ieſli ták vczyniſz iákoś zemną wczorá rozmawiał: á ieſlim był vczeſtnik ſzczęśćia twego/ chcę być y nieſzczęśćia/ á bez ćiebie dobr świátá tego vżywáć niechcę. vczynił ták. y zdumiał ſię bárzo krol pátrząc nań/ y poznał iż mu ieſt práwym y vprzeymym przyiaćielem/ á iż po nim kroleſtwá nie prágnął. y miłował go więcey niżli pierwey/ á tym co go do niego odnośili/ vchá dáley nie dawał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Synaczek tedy on ták był chowány iáko krol kazał/ náukámi go iednák Egiptſkimi y Etyopſkimi zábáwiono/ w ktorych bárzo vczonym zoſtawał. lecz gdy iuż doraſtał/ pilnie pytał iednego ſługi/ czemuby go oćiec ták zámykał/ á wyniść mu y chodźić do ludźi nie kazał? á ſługá on widząc mądrego y dobrego młodźieńcá/ wſzytkę mu przyczynę powiedźiał/ iako oćiec Chrześćiáńſkie mnichy wygubił/ y iako ſię boi ábyś nie zoſtał Chrześćiáninem. pádło ná ſerce iego ſłowo ono/ á milcząc chował ſkryćie ſkarb on. y czáſu iednego/ gdy go nawiedzał oćiec: powiedźiał mu iż go to trapiło że nie wychodźi/ á ludźiom ſię inym nie vkázuie. oćiec powiedźiał iż to dla tego czynił/ aby nic nie widźiał coby go záfraſować miało/ aby ná żadną nędzę świata tego nie patrzył. á on rzekł: bárziey mię to więźienie trapi/ niżli gdybych co ſmutnego widźiał. zrozumiawſzy to oćiec/ aby mu on fraſunek odiął/ kazał go z wielkim pocztem iezdnych na koniu prowadźić/ aby ſię wedle woley gdźieby chćiał przeieźdźił. roſkazał iednak ſługom/ áby po drogách ná żadną mu rzecz ſmutną pátrzyć nie dopuśćili/ á wſzytkie vbogie y nędzne y ſtare kryli.
    Głupia rádá krolá onego ſzalonego/ ktory tu niebo ſynowi z źiemie czynić chćiał/ trwáć nie mogłá. vyźrzał ſyn on ślepego y trędowátego. y ſpytáć muśiał co to ieſt. y zrozumiawſzy że to ná te przypada/ ktorzyby tego nie rádźi ćierpieli/ a iż oney nędze oddalić od śiebie nie mogą/ fráſował ſię. á gdy vyźrzał ſtarego bárzo a dowiedźiał ſię iż vmrzeć miał/ y poznał iáko káżdy ſkuśić śmierći muśi/ á czáſu iey żaden nie wie: ſmućił ſię dźiwnie y przeſtáć oney myśli o śmierći nie mogł/ mowiąc ſobie: á więc ia vmrzeć mam/ á co gorzey czáſu tey tákiey przygodźie ſrogiey niewiem? y obrocę ſię w proch? ktoż w ten czás wſpomni ná mię/ ieſli ieſt świát inny y żywot inny po śmierći? y był bárzo w onych myślách ſtrwożony: wſzákże oycu nic nie oznaymił. iedno z ſługą onym ktoremu dufał rozmawiáiąc/ lekarſtwá od niego prágnął. á on mu do Chrześćian vkazował/ ktorzy tákie rzeczy ſámi leczyć vmieią/ y śmierći ſię nie boią/ y owſzem do niey iako do weſela idą.
    W tym P. Bog wzruſzył ſerce iednego puſtelniká iuż ſtarego/ y w drodze Páńſkiey wyćwiczonego y kapłaná/ imienim Bárláám/ ktory będąc w źiemi Senáár/ puśćił ſię morzem do Indyey iáko iáki kupiec. y będąc w mieśćie onym krolá Awennir/ dowiedźiał ſię o tym co ſię dźiało/ y ſtárał ſię áby mogł przyść ku rozmowie Iozáfátá ſyná iego/ y vczynił ſobie táki przyſtęp. wźiął znáiomość z onym wiernym ſługą iego/ y powiedźiał że ma iednę perłę ábo kámień ták drogi/ ktory ma tę moc/ iż ślepym dáie wzrok/ y głuchym ſłuch/ y niemym mowę/ y chorym zdrowie. á ktemu czárty wygania/ á mądrość dáie/ y wſzytko czego prágnie dáć może temu co go ma. Zdźiwił ſię on ſługá y rzekł: nigdym o tákim kámieniu nie ſłychał/ á tom ich wiele widał. proſzę cię vkaż mi go/ á ia go krolowi memu vkażę. Á Bárláám rzekł: kámień ten ma ieſzczę tę moc/ iż pátrzyć nań nie może iedno człowiek zdrowego oká/ á ćiáłá czyſtego: á ia widzę (bo y lekárſkie náuki ia vmiem) iż ty oczu zdrowych nie maſz/ bárźieyby ſię záráźił nań pátrząc: lecz o twym krolu to ſłyſzę/ iż ieſt bárzo oſtrych y pięknych oczu/ á iż w czyſtośći wielkiey żyie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A on pan rzekł: prawdá iżem pomázány ieſt nieczyſtośćią/ nie vkázuyże mi go. iać tobie wierzę/ y wnet ćię wprowádzę do krolá. y opowiedźiał onę wſzytkę rozmowę Iozáfátowi. vweſelił ſię bárzo młodźieniec/ y kazał go tym prędzey do śiebie przywieść. Stárzec on czći godny/ pokłoniwſzy ſię krolowi/ gdy był ſpytány o on kámień táki: począł kazánie ś. Ewángeliey od oney Páńſkiey przypowieśći o naśieniu/ iáko śieiącego źiárno iedno pádło ná drógę/ drugie miedzy ćiernie/ á inne ná opoczyſtą/ á oſtátnie ná dobrą źiemię. y vpominał go áby ná oglądánie perły oney sſtawał ſię źiemią dobrą. y pomáłu ſłodką y dźielną wymową ſwoią y ięzykiem onym/ ktory był naczynie Ducha ś. táiemnice wiáry Chrystusowey odkrywáiąc zmiękczał/ y iáko woſk roſpuſzczał ſerce młodźieńcá onego/ iż go im dáley tym więcey pilniey y chćiwiey ſłuchał. Bo był Bárláám bárzo mądry/ y w piſmie dźiwnie vczony/ á przypowieśćiámi y podobieńſtwy rzeczy trudne vłácniał/ y do rozumienia ſpoſobił/ y iemi wolą y ſerce onego krolewicá ták ſkruſzył: iż powieść y náukę iego vznał y vczuł być onym kámieniem drogim/ y oznaymienie Chryſtuſá y mocy iego/ y náukę o nim/ y nádzieię/ ktorą nam dał po śmierći/ przyiął iáko perłę nieoſzácowáną/ nád ktorą świát nic nie ma drozſzego. bo on młodźieniec miał ſkłonne do świátłośći Bożey ſerce: ták iż wſzytkiey prawdźie kazánia iego y Ewángeliey vwierzył/ y do chrztu ś. gotowym ſię ſtáwił. y ták ſię rozmiłował ſtárcá onego iż przy nim záwżdy zoſtáć prágnął.
    Náuczał go też o wzgárdźie y márnośći świátá tego Bárláám/ y z piſmá ś. doſkonáłość Chrześćiańſką vkázował/ y żywot mu mniſki przekłádał/ y przypowieśćiámi pięknemi (ktore ſię ná końcu żywotá tego położą) náukę oświecał y ſerce do cnot wielkich/ ktore wiárá święta wyćiąga/ zápalał. y ſpytał go nákoniec Iozáfát: wiele lat maſz ſzczęśliwy oycze? á on rzekł: podobno 45. Rzekł Iozáfát/ á mnie ſię zda iákoby 70. odpowiedźiał: prawdę mowiſz: gdyby od mego národzenia liczyć lata chćiał: ále tych lat ktorychem w śmierći/ to ieſt w grzechu był/ nie liczę. te tylo w ktorych mi świát vkrzyżowány zoſtał/ á ia świátu.
    Pytał go potym o żywot iego na puſzczy y o towárzyſze. á on rzekł: pokarm naſz ſą owoce tylo á źiołká ktore źiemiá rodźi. á drugdy ſąśiedźi nam chleb noſzą/ ktory iáko od Bogá poſłány prziymuyem. ſzáty náſze ſą z wełny á z włośiennic grube/ lećie y źimie iednákie. á iż był Barláám w świeckim odźieniu/ prośił go aby mu vkazał właſny vbior ſwoy. y vkázáć mu záraz muśiał ſzczerniáłe y poſty ſtrapione ćiáło ſwoie. co vyźrzawſzy płákał Iozáfát/ y rzekł: iżeś mię wybawił z niewoley ſzátáńſkiey: vczyń mi tę łáſkę do końcá/ weźmi mię zſobą ná táki żywot/ ábych ſię doſkonále od świátá wyzwolił/ y chrzeſt ś. przyiąwſzy/ żywota twego náśládownikiem y twoim nierozdźielnym towárzyſzem zoſtaćiem mógł. á Bárláám rzekł. nie teraz tego vczyniſz/ aby dla ćiebie nam ſię źle od oyca twego nie sſtało: ochrzczę ćię y tu zoſtáwię. á gdy będźie wola Bożá/ prziydźieſz do mnie/ bo mam w Bogu nádźieię/ iż y w niebie ſpolnie mieſzkáć będźiem. y płakał on krolewic/ á mowił: Gdyż ták ieſt wola Boża/ dayże mi chrzeſt święty/ á pieniędzy ode mnie y ſkárbow nábrawſzy zánieś bráćiey twoiey.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzekł Bárláám: vbogim bogáći dáią/ nie vbodzy bogátym. namnieyſzy moy towárzyſz bogátſzy ieſt niżli ty. á w Bogu nádzieię mam, że y ty bogátym z nimi będźieſz. Dźiwował ſię ſłowom onym/ y wyłożył mu ie ták: ći ktorzy dla Chryſtuſá źiemſkie wſzytki dobrá opuſzczáią: w niebieſkie bogáći zoſtáią. á namnieyſzy dar niebieſki/ drozſzy ieſt niżli świátá wſzytkiego ſkarby. pieniądze ſą do grzechu pobudką/ y przeto ie iáko wężá z zánádrza wymiátamy. y chceſz ábych ia te węże/ ktore oni nogámi żdeptali/ do bráćiey moiey nośił? y náuczywſzy go iako ſię miał do chrztu przypráwić/ dniá náznáczonego ochrzćił go w ſadzáwce/ ktorą miał w ogrodźie ſwym/ y ſzedſzy w dom Mſzą miał/ y dał mu Chryſtuſowe niepokaláne táiemnice: náuczáiąc go/ iż tám ieſt prawdźiwe ćiało y krew Chryſtuſá Bogá náſzego. Bo żywe y dźielne ſłowo (ſłowá te ſą) Boże/ ktore wſzyſtko mocą ſwoią ſpráwuie/ czyni y obraca boſkim ſłowem ſwoim/ ofiárę chlebá y winá w ćiáło y krew ſwoię/ zá przyſzćim Duchá ś. ná poświęcenie y oświecenie tych/ ktorzy to nabożnie prziymuią.
    Y náuczywſzy go wſzytkiego pilnie/ y do pobożnego żywota vpomniawſzy/ ſzedł do ſwey goſpody Bárláám. Dźiwowáli ſię ſłudzy po co on ſtárzec ták częſto do niego chodźi. á naſtárſzy miedzy nimi/ Zárdán imieniem/ ktoremu go był oćiec zlećił/ domyślił ſię/ y rzekł do Iozáfátá: Boię ſię że to ieſt Chrześćiánin ktory do ćiebie ták częſto chodźi/ wdaſz mię w wielką niebeſpieczność v oycá twego/ ktory mi to ſurowie roſkazał: ábych do ćiebie żadnego tákiego nie przypuśćił. á krolewic kazał ſię zá kortynę ſkryć Zárdánowi/ y przyzwał Bárláámá/ proſząc áby mu náukę onę powtorzył. y gdy czynił długie kazánie o wierze w Páná Iezuſá/ ſłuchał Zárdán zá kortyną. ktorego gdy ſkończył á wyſzedł: rzekł Iozáfát do Zárdáná: pátrz co mi ten mowny rádźi/ y iáko mię zwieść chce: á Zárdán rzekł: wiem Pánie iż ſię tobie iego náuká podoba: ia tákiey ſurowośći żywotá nie wytrwam/ y krolá ſię boię: czyń co lepſzego rozumieſz. á krolewic go prośił/ aby milczał á oycá tym nie fráſował.
    Názáiutrz żegnáiąc ſię z Bárláámem/ y długo nád ſwym miſtrzem płácząc/ prośił go áby mu włośiennicę ſwoię zá vpominek zoſtáwił. y vczynił to/ á modląc ſię nád nim zoſtáwił go ná páłacu/ á ſam ſię w drogę do bráćiey ſwey ná puſzczą vdał. Długo po nich płácząc Iozáfát/ náukę iego we wſzytkim chował/ czáſu wiele ná modlitwach trawiąc/ y żywot święty á czyſty wiodąc. Á Zárdán myśląc o ſobie ſzedł do krolá/ y ſam ſię godnym wielkiego karánia ſądząc/ oznaymił wſzytko iáko ſyn iego przez Bárláámá puſtelniká zwiedźiony Chrześćiáninem zoſtał. wielce záfrásowány krol przyzwał do śiebie napierwſzego ná ſwym dworze páná/ ktorego zwano Aráchis/ y ſmutek mu ſwoy oznáymuiąc/ rády iego żądał. á on vczynił krolowi dobrą myśl: obiecuiąc iż ſyná zwiedźionego łácno odwiedźiem/ gdy Bárláámá poimamy. á ieſli go nie naydźiem/ znam innego iemu podobnego náſzey ſekty puſtelniká Náchorá/ ktoremu ſię każem Bárláámem vczynić/ y gádáć z nim będźiem/ y gdy go przekonamy/ pátrząc ſyn twoy náwroći ſię/ mniemáiąc áby to był práwy Bárláám.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobáło ſię to krolowi. y wnet ſámego Aráchiſá ná ſzukánie Bárláámá wyſłał z niemáłym pocztem. ktory w dálekich y głębokich puſzczách nálazł niemáło puſtelnikow. v ktorych gdy ſię o Bárláámie dowiedźieć nie mogł: poimáne prowádźił do krolá. był ieden miedzy nimi iáko ſtárſzy/ ktory zſobą pełny worek nośił kośći świętych. Krol im roſkazał/ áby mu o Bárláámie powiedźieli/ á oni mu mowili: komorkę iego wiemy/ ale iey nie vkażemy żadną miárą/ ani go w ręce twoie wydamy. y gdy náukę ich gánił krol/ oni mu mężnie odpowiedáli/ á prozność świátá tego vkázuiąc/ ślepotę iego gánili. Widząc krol iż ich vſtraſzyć nie mogł/ ięzyki im porzezać/ oczy wyłupić/ ręce/ nogi/ obćiąć kazał/ y tak oni mężni wyznawcy/ ktorych było śiedmnaśćie/ chwalebne wyznanie ſwe męczeńſką koroną ſkończyli.
    Gdy ſię im pierwſza rádá nie powiodłá/ do drugiey ſię rzućili. w rzeczy Aráchis ſzukać Bárláámá wyiáchał/ y tak iáko ſię był z Náchorem zmowił/ iego pod imieniem Bárláámá związánego przywiodł. y ogłośiło ſię po wſzytkim kroleſtwie/ iż Bárláám ieſt poimány. Doſzło to y Iozáfátá krolewicá/ y ſmutne łzy wylewał płácząc nád miłym náuczyćielem ſwoim/ ktoregoby był rad ſwym zdrowiem odkupił: wſzakże miał w ſercu poćiechę Duchá ś. Zdało ſię oycu/ áby pierwey ſyná zgromił y poſtraſzył/ á od wiáry go Chrześćiáńſkiey ſłowy y groźbámi odwieść ſię kuśił. y czynił to gniewliwie. ále mu ſyn dał ták śmiáły y ták mądry odpor/ iż ſię być na wſzytko dla Chryſtuſá gotowym pokazał. Toż y ná prośby oycowſkie vczynił/ á w ſtátku ſwym zoſtáiąc/ mowił: ieſli mię miłuieſz namilſzy oycze/ życz mi żywotá wiecznego y kroleſtwá bez końcá: á ſam też otworz oczy ná márność świátá tego/ y obłudność bogow twoich.
    Á iż oycu miłość oná wielka ku ſynowi/ ſrogośći y męczenia broniłá: wyzwał go ná onę zmyśloną dyſputácyą/ mowiąc: ieſli Bárláám twoy moie mędrce przegáda/ wolen będźieſz: á ieſli vpádnie/ przyzwolić maſz ná moie roſkazánie. á ia dam wolnoſć Chrześćiánom wſzytkim/ áby ná ten czas krom boiáźni przyść/ y tego ſłucháć/ y mowić o ſwoy zakon/ mogli. Przyzwolił ná to Iozáfát. á gdy ſię zebráli wſzyſcy/ á Chrześćian było bárzo máło/ bo iedni wygubieni byli/ drudzy ſię po gorách y láſách kryli: iedenże ſię przy Náchorze/ mniemáiąc áby był Chrześćiánin/ záſtáwił/ Báráchiaſz nieiáki/ człowiek bárzo miłośćią Chryſtuſową zápalony. krol ſłucháć ich chcąc/ ſyná wedle śiebie w máieſtaćie chćiał poſádźić: ácz on z pokory v nog iego śiedźieć wolał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Y gdy ſię iuż wyzwáli ná gadánie/ rzekł Iozáfát do Náchorá/ ták iákoby do Bárláámá. Ty wieſz iákoś mię náuczył: ieſli náuki twey dobrze weſprzeſz/ á pokonáć ſię tym mędrcom y wymowcom krolewſkim nie daſz: ia iákom począł/ przy twey náuce y Chryſtuśie moim zoſtánę. ále ieſli ſię twoiá prawdá nie naydźie: ręką moią ięzyk ći ten wywleczony vrznę/ y rozśiekawſzy ćię/ pſom wyrzucę: ábyś wiedźiał co to ieſt ſyny krolewſkie zwodźić. Temi ſłowy Náchor bárzo záſtráſzony/ á widząc iż ſię ſam ſwym śidłem vłowił/ á iż pewney śmierći nie vydźie/ ieſli ſię do końcá Chrześćiáninem nie poſtáwi/ á wiáry Chrześćiáńſkiey bronić nie będźie: ſerce odmienił. y iáko práwy Chrześćiánin vmyślił ſię mężnie o prawdę zakonu tego zaſtáwiáć. y vczynił Pan Bog ták iáko z onym Báláámem/ ktory przeklináć lud Boży przyſzedł/ gdy iego przeklęctwo Bog obroćił w błogoſłáwieńſtwo. y dyſputowáć począwſzy/ iáko z Duchá Bożego: ták mądrze gánić bogi pogáńſkie począł/ ták rozumnie chwalił y wywodźił prawdę Chrześćiáńſką/ iż mu nic ná ono wſzyſcy mędrcy odpowiedźieć nie mogli. y przewlokſzy áż do wieczorá ſwoie dźiwne vczone wywody/ przy zwyćięſtwie ſię zoſtał.
    Krol ſię bárzo záwſtydźił/ y iáwnie áni mowić áni káráć Náchorá nie mogł. bo był obwołáć wolność onę Chrześćiánom/ mowienia coby kto chćiał/ kazał/ y ſłowá ſwego krolewſkiego/ pokoy im obiecuiąc/ mienić niechćiał. Á Iozáfát iáko po wielkim zwyćięſtwie rzekł do oycá: widźiſz krolu prawdę wiáry Chrześćiáńſkiey: vczyńże ſpráwiedliwość przyſtoyną: niech Bárláám do mego páłacu ná tę noc idźie/ áby co od ćiebie y od twoich nie vćierpiał. Krol ſłuſzną oną prośbą zwyćiężony tego mu bronić nie mogł. Wźiąwſzy tedy Náchorá ná swoy pokoy/ rzekł mu: Mniemałeś ábyś mię oſzukał: ia wiem iżeś ty ieſt Náchor Gwiazdmiſtrz á nie Bárláám/ czemuś ſię tego fałſzu ważył? á iż ći Pan Bog twey złey myśli wykonáć nie dáł/ á ięzyk twoy ná obronę wiáry świętey obroćił: chwal z tego Bogá/ á temu ſię Panu pokłoń/ o ktoregoś ſię imię záſtáwiał: y ſkruſzył iego ſerce ſłowy tákimi/ iż ſię do pokuty i wiáry ś. z práwey myśli Náchor obroćił. y proſząc aby mu táiemnie vćiec á ſkryć ſię przed krolem/ y bieżeć do puſtelnikow Chrześćian/ dopuśćił: vczynił to młodźieniec święty/ y Bogu go polecáiąc w pokoiu pożegnał. á on bieżał ná puſzczą do ludźi Chrześćiáńſkich/ y tám ſię ochrzćiwſzy/ w dobrym żywoćie y ná ſłużbie Chryſtuſowey dokonał.
    Po onym gadániu widząc krol/ iáko ſię ſłábo iego bogowie poſtáwili/ y iáko ſromotnie oni mędrcy y kráſomowcy iego przekonáni ſą: iuż mniey o ſwych bogách rozumieć y do ſłużby ich ſłábieć począł. Á czárt myśląc o ſwych rzeczách przez báłwochwálſkie kápłany/ wzbudźił iednego puſtelniká pogáńſkiego y wielkiego czárowniká/ imię mu było Teodás/ ktory ſzedſzy do krolá znowu go ná chwálenie bogow y ofiáry pobudźił/ y vczynił mu dobre ſerce około ſyná/ iż zá iego rádą náwroćić ſię miał do bogow á Chryſtuſá odſtąpić. Á rádá iego tá byłá/ áby ſyná młodego do ćieleſney roſkoſzy z pánnámi przywiodł/ ktoreby ſerce iego odmienić prędko mogły. á ia powiáda/ przyzowię ſług do tego czártow około tego rzemioſłá bárzo ćwiczonych/ ktorzy y żelázne iego ſerce/ táką niewieśćiá roſkoſzą przełomią.

    OdpowiedzUsuń
  7. Vſłuchał go oćiec/ wſzytki ſługi ſynowi odiął/ y pánnom vrodźiwym y pięknym ſłużyć mu kazał/ ták iż w domu ſwym żadnego męſkiey płći nie miał: y przedniejsze ktore były vrody y wymowy więtſzey/ náuczył Theodás iáko z nim poſtępowáć miáły. Wielką y ćięſzką ná ś. młodźieńcá woynę czárt wynálazł: y dźiwnie mu byłá do vpáśći/ y iuż ſię záchwiał był bárzo ku źiemi niſko: zwłaſzczá gdy iednę napięknieyſzą ták ſzátan mowić náuczył: wiem ia iż zakon wáſz mowi: święte ieſt małżeńſtwo/ á ieſli mię zá żonę mieć niechceſz/ obiecuięć vwierzyć w Chryſtuſá/ iedno mi przyzwol á pożyſzcz duſzę moię. wſzákże ś. młodźieniec/ mocnie wołał do Chryſtuſá o pomoc: áby zdrádzony nie był. á trwáiąc áż do ſprácowánia wielkiego ná modlitwie/ ſtrwożony bárzo záſnął. y widźiał przez ſen chwałę niebieſką dobrym zgotowáną/ á złym y nieczyſtym męki przypráwione ná wieki. y ocknąwſzy ſię bárzo był pośilon/ y padſzy ná ſwe łożko záchorzał.
    Oćiec ktory go bárzo miłował/ przelękły do łożká przyſzedł ćieſzyć go chcąc. á on mu powiedźiał: ieſli mię zábić chceſz miey tu ty niewiáſty przy mnie. á ieſli mnie ſynowi twemu zdrowia życzyſz: proſzę puść mię wolno niechay ná puſzczą idę do mego namilſzego miſtrzá Bárláámá/ ábych ná czći iego godną twarz iego pátrzył/ y żyćia iego vczeſtnikiem był. Záſmucony krol/ mowił do Theodáſá: nic twoi czárći nie pomogli. á Theodás ná czárty wołał: o nędzni iákośćie od iednego dźiećięćiá zwiedźieni ſą? á oni iáwnie mowili: Nie możem nic przećiw mocy Chryſtuſowey/ y znáku krzyżá iego. ſkoro Chryſtuſá ná pomoc przyzwał/ á zbroię ná ſię krzyżá iego włożył/ vſtąpićieſmy muśieli. Prośił ſię potym Theodás do iego rozmowy/ y gadáiąc z nim przy oycu/ ták ieſt mądrośćią Boſką y prawdą ſpárty y śćiśniony/ iż záwołáć iáwnie przy krolu muśiał: Záprawdę krolu Duch Boży mieſzka w ſynie twoim/ trudno ná to co mowić/ zwyćiężeni ieſteſmy/ záprawdę wielki Bog Chrześćiáńſki/ wielka wiárá ſług iego/ wielkie ich táiemnice. y ſpytáć śmiał Iozáphátá: proſzę ćię oświecona duſzo: prziymieli też mnie Chryſtus/ gdy złych vczynkow moich odſtąpiwſzy do niego ſię vćiekę? á krolewic go ćieſząc y náuczáiąc do tego przywiodł: iż pobieżáwſzy do ſwey iáſkinie/ kśięgi wſzytkie czárnokśięſkie popalił/ y tám ſię/ gdźie był Náchor vſzedł/ miedzy święte oyce ſkrywſzy/ do wiáry z wielką pokutą náwroćił.
    Á krol iuż niewiedząc co z ſynem czynić/ z porády onego Aráchiſá dał połowicę páńſtwá ſynowi ſwemu/ dáiąc mu wolność wſzeláką. Z dźiwney oney odmiány vweſelony Iozáphát/ ácz zoſtáć ná páńſtwie nie miał woley/ iednák chcąc gniewu oycowſkiego vyść/ przyiął połowicę kroleſtwá. y w głownym mieśćie ſwoim krzyż ś. naprzod poſtáwił ná wſzytkich wieżách/ budowáć kośćioły Chrześćiáńſkie/ y obáláć śmiele báłwány począł. Zbieżeli ſię do niego z gór y puſtyń biſkupi y kápłani/ y inni bogoboyni/ ktorym on nogi vmywáiąc/ y wſzytkiego doſtátek dáiąc/ z nimi wiárę świętą ſzczepił po wſzytkim páńſtwie ſwoim/ ták ſzczęśliwie/ iż w krotkim czáśie lud swoy do Chryſtuſá obroćił. łáſkawość wielką poddánym pokázuiąc/ hoynośćią ie y ludzkośćią do Bogá przyćiągał. bo gdy przełożeni y krolowie dobre przykłády dáią: łácno zá ſobą inne ćiągną/ y lud w tym do tego ſię gárnie co v ſwoich pánow widźi. Wiedźiał Iozáfát iż to ieſt krolewſka powinność/ pomágáć ludźiom do boiáźni Bożey/ ſpráwiedliwość czynić/ á pohámowaniem od roſkoſzy przykład dobry poddánym z śiebie ſtáwić. to práwy krol: ktory roſkoſzy roſkázowáć y górę nád nią mieć vmie: Iáko ten Iozáfát czynił.

    OdpowiedzUsuń
  8. Roſło kroleſtwo Iozáfátowe/ á Awenierá oycá iego kroćiło ſię páńſtwo. ktory pátrząc ná ſyná: wźiął od Páná Bogá łáſkę iż ſię vpámiętał. y zebrawſzy rádne ſwe pány: oznáymił im iż ſyná náśládować chćiał. czego gdy mu nie odradzáli: piſał liſt do ſyná oznáymuiąc mu myśl ſwoię. Á kto wypowie iáko ſię vrádował Iozáfát/ z oycá ſwego pozyſkánia. y nie mieſzkáiąc do niego iáchawſzy drógi go zbáwienney y wiáry w Iezuſá náuczył/ y ochrzczony żył w wielkiey pokućie/ y ſpuśćiwſzy ſynowi kroleſtwo/ rychło potym ſzczęśliwie ná ręku ſyná ſwego duchá Bogu w práwey pokućie oddał.
    Wſzyſtko kroleſtwo do vznánia y pokłonu Bogá żywego y Chryſtuſowey ſłużby przywiodſzy Iozáfát: vczynił Seym ná pány ſwe/ otworzył im dawne przedśięwźięćie ſwe/ iż kroleſtwo puśćiwſzy/ w żywoćie mniſkim dokonáć miał wolą. o iáki ſmutek ná one ludźie padł/ nikt nie był/ ktoremuby oná nowiná śmierćią ſię nie zdáłá. táką miał v wſzytkich miłość. á ſam táiemnie námawiał onego Báráchiaſzá/ ktory ſię był ná obronę wiáry przy Náchorze ſam ieden záſtáwił: áby kroleſtwo przyiął. Lecz on mowił: miłuy/ krolu/ bliźniego/ iáko ſam śiebie: ieſli dobra rzecz ieſt krolowáć/ kroluy: á ieſli przeſzkodá z niego zbáwieniu ieſt/ czemu ten ćiężar ná mię włożyć chceſz?
    Á gdy ná to nie przyzwalał nikt/ áby kroleſtwo puśćił: on w nocy nápiſawſzy/ iáko ſię ſpráwowáć mieli/ á żeby ná kroleſtwie Báráchiaſzá poſtáwili/ ſam ieden vćiekł. pogonili go/ y znowu ná páłac przywiodſzy/ prośili áby ich/ y dźiedźicznego páńſtwá ſwego nie opuſzczał. á on im mowił: prożno ſię woley Bożey ſprzećiwićie: Báráchiaſzá ná kroleſtwo wſadźmy: ták ie dobrze y lepiey niżli ia ſpráwowáć będźie vmiał. y porwawſzy/ ácz poniewolnego/ Báráchiáſzá/ ſam koronę mu ná głowę włożył/ y ná ſwey go ſtolicy poſádźił/ y przyięty ieſt od wſzytkich zá krolá/ ktorego Iozáfát náuczáiąc/ y święte vpominánia zoſtáwuiąc: w wielkim vboſtwie/ iáko ktory mnich/ z kroleſtwá pieſzo wychodźił/ on święty młodźieniec/ z táką rádośćią/ iákoby ſię z wygnánia iákiego do oyczyzny właſney wracał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lud go wſzytek prowádźił długo/ ále ie odganiał/ y zbyć ich nie mogł/ áż noc záſzłá. ktory przebywáiąc w iedney vbogiey goſpodźie/ ſzáty ſwe zwykłe páńſkie vbogiemu dał/ iáko oſtátnią ſwoię iáłmużnę. á on płaſzczyk/ ktory mu był Bárláám zoſtáwił/ ná ſię wźiąwſzy/ w drogę ſię dáleką/ bez pieniędzy/ bez chlebá y żywnośći żadney puśćił/ z gorącego ſercá do Chryſtuſá wołáiąc: Dobr tych márnych y czći świeckiey niech iuż nie widźi oko moie/ niech ſię ſerce moie nie kocha iedno w tobie/ nádźieio moia/ ſpráwuy drogi moie/ á prowadź mię do ſługi twego Bárláámá: áby mi do puſtelniczego żywotá miſtrzem był/ ten ktory mię do poznánia imieniá twego przywiodł.
    Dwie lećie żył ná puſczy w wielkiey nędzy/ źiołki ſię tylo żywiąc/ y wielkie pokuſy/ iáko święty Antonius/ czártowſkie zwyćiężył: toż mu dopiero dał Pan Bog náleść onego Bárláámá ná puſzczy źiemie Sannautyckiey. kto wypowie rádość ich ſpolną y rozmowy vćiechy pełne/ o tym co ſię z nim dźiało po odeſzćiu Bárláámá? y żyli zſobą czás niemáły. á Iozáphát w zakonnych czuynośćiách/ modlitwách/ poſtách/ mądrośći duchowney/ y weſelu Duchá świętego á żyćiu onym Anyelſkim poſtępek wielki/ y codźień więtſzy brał. bez zabaw świetckich żyiąc/ w oney ſię perle/ dla ktorey wſzytko kroleſtwo opuśćił/ vkocháć/ y myśl ſwoię od wſzelkich namiętnośći dymow oczyśćiáć/ áby ná Boſkie rzeczy pożyteczniey pátrzyć mogłá/ vmiał. y mieſzkáiąc kilá lat z Bárláámem/ gdy ſię iuż czás ſtárcá onego zeſzćia/ bo iuż miał bliſko ſto lat/ przybliżył: oznaymił mu godźinę ſwoię. y vpomináiąc go y dáiąc mu náukę/ á ſam Mſzą świętą máiąc y táiemnice przeczyſte z ręki ſwey Iozafatowi daiąc/ ſzczęśliwie na ręku iego ſkonał Bárláám. Śiedmdźieśiąt y pięć lat żył ná puſzczy oney. Á Iozáfát oſtrzeyſzy ieſcze żywot y więtſzą około śiebie czuyność czyniąc/ od P. Bogá pośilony/ ná oney puſzczy y w komorce ſwego miſtrza lat trzydźieśći y pięć przeżył. Gdy kroleſtwo opuśćił/ miał lat dwádźieśćiá y pięć. y pozyſkawſzy wiele ludźi P. Bogu/ y moc ſzátańſką ſkruſzywſzy/ ſczęśliwie tey drogi dokończył. Ćiáło iego y Bárláámowe krol Báráchiaſz z wielką czćią y rádośćią ludzką do kośćioła przednieyſzego/ ktory był ſam Iozáphát zbudował/ przenioſł. gdźie cudá y dobrodźieyſtwá Boſkie/ ktore tám ludźie odnośili/ wiele pogáńſtwá do wiáry Chryſtuſowey przywodźiły. Wſzyſcy z dźiwnych poſtępkow Boſkich/ y z wielkiey od młodośći Iozáfátá tego świątobliwośći/ chwalili Páná Bogá: ktorego ieſt pánowánie y chwałá ná wieki wiekom. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  10. ***

    Indyé te/ w ktorych ten krol pańſtwo miał/ ſą y były świátu wiádome ſtrony. Lecz czáſow náſzych máło co przed záczęćiem nieſzczęſney ſekty Luterſkiey/ Pan Bog z niewyczerpáney dobroći swey obiáwił inſze Indyé y kroleſtwá/ o ktorych ludźie y piſárze ſtárſzy y koſmográphowie niewiedźieli/ y w piſmach żadney wzmiánki o nich nie zoſtáwili. Á ſą ſzerokie y wielkie páńſtwá ná zachod y ná wſchod ſłońcá. Ná zachod Hiſzpáńſki krol/ á ná wſchod Portugálſki (teraz oboie te kroleſtwá ziednoczone ſą pod ſzczęśliwym y długiego wieku godnym Kátholickim pánem Philippem Krolem Hiſzpáńſkim) páńſtwo ſwoie dźiwną ſpráwą Bożą rozſzerzyli/ y wiárę świętą Chrześćiáńſką Kátholicką v narodow onych bárzo dálekich/ możnych y bogátych/ wſzczepili. O czym ſą inne piſmá doſtáteczne. Dał P. Bog ten dar powołánia tych ięzykow y narodow do kośćiołá ſwego y wiáry Kátholickiey tych czáſow/ ktorych ná Europie Luter y inni iego vczniowie wiele ludźi od iednośći kościelney oderwáli/ y w odſzczepieńſtwo y wieczną zgubę wpędźili. Nágrodźił ſobie Pan Bog/ niewdźięczniki v śiebie bogáte odmiátáiąc/ á łáknące y pokorne prziymuiąc. Wiele iuż tám kroleſtw y niezliczonych ludźi Chryſtuſowi ſię Bogu náſzemu kłániáią/ w iednośći páſterzá iednego namieſtniká Chryſtuſowego/ y w poſłuſzeńſtwie kośćiołá Rzymſkiego. Á roku tego 1585. z Iáponu y wyſep onych bárzo dálekich/ dwudźieſtego trzećiego dniá Márcá do Grzegorzá trzynaſtego/ od trzech wielkich krolow poſłowie/ dla oddánia poſłuſzeńſtwá oycu wſzytkiego Chrześćiáńſtwá/ y páſterzowi powſzechnemu owiec Chryſtuſowych Piotrowemu potomkowi/ przyiácháli. Ten Iápon y wyſpy iego bárzo ſą odległe y dálekie od Europy/ ták iż trzy látá trawić ná tey drodze ći poſłowie muśieli. á ſą ſzerokie/ wielkie/ y bogáte páńſtwá/ ták iż Włoſkim/ Hiſzpáńſkim/ Fráncuſkim/ Niemieckim/ w doſtátku/ w rządźie/ w gęſtych wielkich miáſtách/ w woiennych poſtępkách/ y w oſtrośći rozumow nic nie vſtępuią. okrom tego iż práwego Bogá nie ználi. Przed lat kilą á trzydźieſtą zápłynęli tám kápłani Societatis Iesv, y śieiąc głos y náukę zbáwienney Ewángeliey/ pierwey niemáło vbogich y podłego ſtanu ludźi do śieći Chryſtuſowey zágárnęli/ á potym y zacnego ſtanu pánowie przyſtępowáli: áż nákoniec y wielkie ryby krolowie y monárchowie do wiáry y pokłonu Chryſtuſowego przywiedźieni ſą. Położę tu liſty tych trzech krolow z Iáponu do Papieżá Grzegorzá XIII. piſáne. ktore z Iápońſkiego ná Włoſkie/ á potym ná Łáćińſkie przełożone/ Polſkim náſzym ięzykiem ták ſię máią.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przypowieśći ktorych Bárláám ná náukę y pokazánie márności
    świátá tego v Iozáfátá vżywał/ godne czytánia y vważenia.

    Pierwſza: iż vbogimi gárdźić nie trzebá/ á kápłany ktorzy nam dźień ſądny opowiádáią/ czćić ieſt rzecz ſłuſzna: ná to táką przypowieść vczynił. Krol ieden Páńſtwem y ſławą wielki/ iádąc ná krolewſkim woźie/ potkał dwu vbogich/ y poznał iż byli kápłani á zakonni ludźie/ twarzy od poſtu wyſchłe máiący. y wnet porwał ſię z wozá do nich/ y pokłonem ie á pocáłowániem vczćił. Brát iego y pánowie karáli go o to/ iż zelżył máieſtat ſwoy. á on milcząc/ gdy do domu przyſzli/ kazał w trąbę v drzwi brátá ſwego zátrąbić (bo táki był obyczay w krolestwie onym/ gdy kogo godnym śmierći krol być oſądźił) porwał ſię y bieżał z wielką boiáźnią do krolá/ proſząc o dárowánie żywotá. á on mu dał náukę: Głupi bráćie/ ná moięś ſię trąbę ktorać tylo żywotá tego docześnego odięćiem zágroźiłá przelękł/ y do pokłonuś ſię mego nic nie będąc winny porwał: á ia one vbogie o ktorycheś mię/ żem ie czćił/ karał/ zá trąbę ſobie ktora mię do ſądu Bożego wzywa/ máiąc/ przeleknąćiem ſię będąc Bogu winny/ y kłániáćiem ſię im nie miał? á pány wezwawſzy położył im cztery ſkrzynki/ dwie złotem pokrył/ á wewnątrz w nie kośći ludzkich ſmrodliwych nákładł: á dwie w proſtym drewnie zoſtáwił/ á w nie drogich kámieni náchował. pytał ich ktore ſkrzynki więcey ważą? rzekli wſzyſcy: te złotem pokryte. á on ie każąc otworzyć rzekł: widźićie iákośćie ſię omylili. Ći co cześć y chwałę y bogáctwo ludzkie máią/ ſą iáko te dwie ſkrzynie/ wewnątrz grzechow y ſmrodu/ ktorym ſię Bog obraża/ pełni ſą. á ći vbodzy oktoreśćie mię karáli/ ná wierzchu wzgárdzeni będąc/ duſze złote y drogie przed Bogiem máią. ná ktore ia pátrząc/ z ichem ſię dotykánia poświęćił/ y mam ie ſobie nád wſzyſtkie krolewſkie złotogłowy drożſze.
    Druga przypowieść: ná głupſtwo ludźi świetckich/ ktorzy dla krotkiey roſkoſzy/ wielkiego y wiecznego niebeſpieczeńſtwá duſz ſwoich nie widzą. Ieden vćiekáiąc przed Iednorożcem/ wpadł w doł głęboki/ y lecąc záchwyćił ſię rękomá drzewká/ ktore z brzegow wyraſtáło/ á nogámi trochę ſkáły záiął. y mniemiał áby iuż złego vſzedł/ ále pátrząc obaczy á ono dwie myſzy/ iedná czarna á druga biała ono drzewko/ ktorego ſię trzymał/ vgryzuią. á ná doł weyźrzawſzy/ obaczył ſrogiego ſmoká páſzczekę nań rozdźieráiącego. á z boku záśię czterey wężowie z ſkáły oney/ ktorey ſię nogámi záchwyćił/ głowy vkázuią. y záśię wzgorę oczy podniozſzy/ vyźrzy á ono z rozgi drzewá onego/ zá ktore ſię vwieśił/ trochę miodu śćieka. y náſtáwuiąc vſtá/ zábáwiony ná oney troſzce ſłodkośći/ wſzytkiego niebeſpieczeńſtwá zápomniał. Tácy ſą ludźie świát ten zdrádliwy miłuiący. Iednorożec ieſt iáko śmierć/ ktora nas goni: á doł on ieſtći świát wſzytkiego złego y pokus pełny. drzewko ono ieſt czás żywotá náſzego/ ktory vſtáwicznie dwie myſzy dźień y noc gryzą. czterey wężow. ſą cztery żywioły z ktorycheſmy złożeni/ ktore ſię zſobą wádząc/ á o rozſypániu ćiáłá náſzego nas vpewniáią. á ſmok ieſt piekło/ ktore czeka ludźi świát miłuiących. one krople miodu/ ſąć świátá tego ćieleſne roſkoſzy krotkie/ ktoremi nas nieprzyiaćiel zwodząc/ od zbáwienia nas wiecznego oddala.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzećia przypowieść: iż iałmużná y dobre vczynki nawiętſzym y naſtátecznieyſzym nam ſą przyiaćielem. Człowiek ieden miał trzech przyiaćioł: w iednym ſię bárzo y z ſercá kochał: w drugim tákże bárzo/ y o obudwu zdrowia ſwego náſtáwiał. á trzećiego oźięble miłował/ twarzą mu więcey przyiaźń á niżli ſercem vprzeymym pokázuiąc. Przyſzłá nań wielka przygodá. krol ſtráſzliwe poń poſłał żołnierze/ áby ſzedł á liczbę mu z wielkiey ſummy vczynił. wpadł w wielką trwogę: y ſzukáiąc pomocy/ bieżał do pierwſzego przyiaćielá/ w ktorym táką nádźieię y kochánie miał/ y mowił mu: teraz czás przyiaćielu pokázáć onę obiecáną przyiaźń/ to á to ná mię przyſzło. wieſz iżem ia dla ćiebie y zdrowia nie żáłował. Á on mu odpowiedźiał: nie ieſtem ia twoim przyiaćielem człowiecze/ y nie znam ćię: mam inne przyiaćioły/ z ktorymi ſię teraz poznawam/ y z nimi weſoł będę. wſzákżeć dam dwie płáchetce ná drogę/ ále coć to pomoże? innego ſię nic ode mnie nie ſpodźieway. Oſzukány w nádźiei ſmutny on człowiek ná iednym/ ſzedł do drugiego/ y mowił: pomni przyiaćielu iákom ćię czćił/ y com dla ćiebie czynił: teraz po tobie przyiaźń poznáć mam/ w ćiężkim vćiſku moim. Á on mu rzekł: mam co zſobą ſam czynić/ trudno mi ſię ſpráwámi twemi báwić: mogę ztobą trochę iśdź/ wſzákżeć nic nie pomogę/ wnet ſię do domu wroćić muſzę. Obaczył iáko y ná drugim ſię omylił/ á iáko dobrodźieyſtwá iego niewdźięcznośćią ſię oddáły. y nárzekáiąc bieżał do onego trzećiego/ o ktorego máło dbał/ áni go weſela ſwego vczeſtnikiem czynił/ y mowił: wiem iżemći nic ábo máło przyiáźni pokázował/ więtſzą dáleko innym ktorzy mię teraz opuśćili: wſzákże ćię proſzę pomoż mi co możeſz/ boć ná mię wielka przygodá. á on przyiaćiel weſoło go przywitał y mowił: znam ćię zá miłego przyiaćielá/ to coś dla mnie ácz niewiele czynił/ hoynieć nágrodźić chcę/ bądź dobrey myśli/ ia poydę ztobą do krolá/ rzecz twoię dobrze ſpráwię/ y nie dam ćię w moc twoim nieprzyiaćiołom. Iáko był poćieſzon on ſtroſkány/ á iáko ná ſwą niebáczność nárzekał/ iż ták wiernego przyiaćielá lekce ſobie ważył/ á one zdrádliwe ták bárzo miłowáł. y vczynił wſzytko co rzekł on trzeći. ſzedł z nim/ wypráwił go v krolá y wolnym vczynił. Tey przypowieśći táki ieſt wykład: Pierwſzy przyiaćiel/ ſą pieniądze y máiętność świetcka/ dla ktorey człowiek ták wiele czyni y ćierpi. á gdy pozew od krolá/ to ieſt śmierć/ prziydźie/ ledwie ze wſzyſtkiego co ma/ by miał y kroleſtwo/ koſzulę y płáchtę do grobu weźmie. Drugi przyiaćiel ieſt mąż/ żoná/ dźieći/ powinowáći/ dla ktorych człowiek y grzechu nábywa/ y ták ie miłuie/ że ſam ná ſię y ná zbáwienie ſwe nie pámięta. ći czáſu śmierći iedno do grobu doprowádzą/ á z námi ná ſąd Boży nie poydą/ áni nas záſtąpią. y wnet ſwego pilnuiąc/ po śmierći nas zápomináią. Trzeći przyiaćiel/ ná ktoregoſmy nie bárzo łáſkáwi/ á ledwie kiedy nań pámiętamy/ ſą dobre vczynki/ iáłmużná/ y inne cnoty/ miłość/ nádźieiá. Te známi idą/ y od nieprzyiaćioł ktorzy nas porwáć chcą/ bronią/ iáko świádczy piſmo/ y v Bogá zá nas ſię ná ſądźie iego wſtępuią.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czwarta przypowieść: iż ſię wczás opátrowáć ná przyſzłe po śmierći przygody potrzebá pokiſmy tu w ćiele. Było iedno miáſto/ w ktorym mieſzczánie táki mieli zwyczay: bráli ſobie krolá iákiego z obcych ludźi/ ktory praw ich y zwyczáiow nie wiedźiał. ktoremu przez rok dopuśćili wſzytkim władnąć/ y w roſkoſzy w iákiey chćiał żyć/ á ſkoro rok minął/ wzburzyli ſię nań/ y nágo po mieśćie prowádzonego ná ieden wyſep pewny odſyłáli/ gdźie głodem y nędzą vmrzeć muśiał. Tráfiło ſię iż obráli bácznego/ ktory roſkoſzy ſię nie wdáiąc/ pytał ſię o záchowániu y obyczáiách poddánych ſwoich. y nálazł wiernego iednego/ ktory mu o krotkim iego pánowániu oznaymił. á on mądrze o ſobie porádźił/ poki miał wſzytko w ręku/ poſyłał wſzytkie doſtátki ná on wyſep ná ktory wygnány być miał. y gdy rok minął/ y iego tákże iáko inne ná ono mieyſce wygnano: miał ſię dobrze/ á nędze żadney ktorą inni nieroſtropni ćierpieli/ nie vznał. Wykład tey przypowieśći taki ieſt: Miáſto/ ieſt ten świát/ mieſzczánie ſą czárći ktorzy nas do roſkoſzy pobudzáią/ á o przyſzłych przygodách myśl wybiiáią. rok on ieſt czás żywotá náſzego. wygnánie ieſt śmierć. Dobry rozum ten ieſt/ áby człowiek znał/ iż tu krotko trwáć ma/ dobrá te świetckie idą od iednego do drugiego/ á ſzczęśćie ſię mieni/ y nic nie máſz trwáłego ná świećie. Támże gdźie iść po tym krotkim żywoćie mamy/ ſkarby y dobrá ktore ſą w ręku/ obracaymy/ tám ie przez ręcę vbogich zánośmy/ tám nas doczekáią/ bo to Chryſtus płáćić tám hoynie będźie/ á oni ktorymeſmy tu dobrze czynili/ prziymą nas do przybytkow ſwoich. á kto o ſię niedba/ á ná ninieyſze ſię ſzczęśćie omylne y krotkie ſpuſzcza/ głodem zdechnie/ to ieſt/ ná wieczne potępienie poydźie.
    Piątá przypowieść: ná głupſtwo tych ktorzy dobre náuki máiąc/ pełnić ich zápomináią. Słowiká ieden łowiec vchwyćił/ y zábić á zieść chćiał. á ptaſzek ſię modlił mowiąc: nie náieſz ſię mną/ wiedźiſz żem máła rzecz: puśćiſzli mię náuczę ćię trzech rzeczy ktoreć ſię w wielki pożytek obrocą. á on ſię zdumiawſzy ná iego mowę/ obiecał go puśćić ieſli mu co tákiego powie. y rzekł Słowiczek: Nigdy ſię o to nie kuś czemu nie zdołaſz. nie żáłuy tego co ſię wroćić nie może. á rzeczom niepodobnym (v ludźi) wiáry nie dáy. Á łowiec bacząc mądre ſłowá/ puśćił ptaſzká. ktory chcąc doznáć ieſli on człowiek pomni ná to czego ſię náuczył: rzekł do niego: Źleś ſobie porádźił: byś wiedźiał iáki ſkarb w ſobie mam/ nigdyby mię był nie puśćił. bo ieſt we mnie droga perłá/ iáko ſtruśie iáie wielka/ z ktoreyby ſię był zbogáćił. vſłyſzawſzy to łowiec bárzo ſię fráſował/ y rzućił ſię wzgorę chcąc ſłowiká vchwyćić/ y prośił go áby ſię do niego wroćił. Á ptaſzek rzekł: terazem poznał iżeś bárzo głupi/ á wſzytkoś com ćię náuczył/ przeſtąpił. boś ſię o rzecz nád śiłę twoię pokuśił/ chcąc mię chwytáć. y żáłuieſz tego co ſię wroćić nie może/ y rzeczyś niepodobney vwierzył. iáko ia ták máły będąc/ mogę mieć ták wielką perłę w ſobie/ więtſzą niżlim ſam ieſt?

    OdpowiedzUsuń
  14. Szoſta przypowieść: iż zá cnotą Bog dáie doſtátek. Bogáty ieden oćiec ſyná żenił/ y ráił zań zacną y wielkiego domu z vrodą y z wielkim poſágiem pánnę: á ſyn iey niechcąc/ vćiekł od oycá/ y przyſzedł w drodze vpalony od ſłońcá w dom iednego vbogiego człowieká/ ktory miał iedyną corkę. ktora weſoło robiłá/ á śpiewáłá pieśni chwaląc Páná Bogá vſtáwicznie y z vprzeymego ſercá. y dźiwuiąc ſię on młodźieniec ſpytał iey: będąc ty ták vboga y nędzna iákoś ták weſoła/ á zá co gdy nic nie maſz ták pilnie dźiękuieſz Pánu Bogu? Á ona rzekłá: áza nie wieſz kto zá máło Pánu Bogu dźiękuie/ ten zá wdźięcznośćią wielkie rzeczy od niego bierze. iam tego pewná/ iż będęli mu zá máłe dobrze ſłużyłá/ więtſze mię nie chybią. ktemu te rzeczy docześne máią źli y dobrzy/ y z nich máła ieſt y krotka poćiechá/ á drugdy więtſzy kłopot: á przedśię máiącym ie y nie máiącym ieden koniec. mnie Pan Bog dał máłe: ále one ktore ſą wieczne y nadrozſze/ te mi Pan Bog dał wielkie y nigdy nieoſzácowáne/ iż mię Pan Bog ná obraz ſwoy ſtworzył/ iż mi miłośierdźie ſwoie y łáſkę otworzył/ y krwią mię ſwoią odkupił/ y niebo mi á kroleſtwo po śmierći obiecał. w tym gdy z káżdym nabogátſzym zrownam/ á iáko ſię wydźiękowáć tákiemu dobrodźieiowi mogę? á gdybych y tego co mogę nie czyniłá/ iákąbych wymowkę miáłá? To ſłyſząc on bogáty młodźieniec rozmiłował ſię cnoty/ mądrośći y nabożeńſtwá pánny oney vbogiey/ y prośił iey ſobie zá żonę: oćiec ſię dowiedźiawſzy/ iż był bogátego y zacnego oycá ſyn/ dáć mu iey niechćiał. á on ták ſię długo iey domagał/ iż y przy nim mieſzkáć y ná vboſtwie iego przeſtáwáć/ y w tákiey iáko on ſukni vbogiey chodźić obiecał: widząc on vbogi iż ſtátecznie ſię oney iego corki domaga/ á dla ſámey tylo cnoty iey/ dał mu ią zá żonę. á wprowádźiwſzy go do komory/ vkazał mu tákie ſkárby y dał/ iákich nigdy nie widźiał/ áni ſię ich tám ſpodźiał. y był y nád oycá ſwego y nád inne bogátſzy y ſławnieyſzy on młodźieniec/ ktory nie bogáctwa ále cnoty w małżeńſtwie ſzukał. Tá przypowieść ták ſię wykłádáć może: Tá vboga corká ieſt święta czyſtość/ z ktorą kto ſię w vboſtwie ożeni/ wielkie w niebie ſkárby náyduie. Możeſz też tey przypowieśći ábo hiſtoryey vżyć ná rozmáite náuki.

    OdpowiedzUsuń
  15. O różnych losach opowieści o życiu Buddy w źródłach chrześcijańskich:
    https://blogs.bl.uk/asian-and-african/2019/07/the-buddhas-long-journey-to-europe-and-africa.html

    OdpowiedzUsuń