Z
rozmowy z buddystą o wierze chrześcijańskiej. Wymaga poprawek.
Także
chrześcijanin spotyka się z pustością zjawisk i także w
chrześcijaństwie obecny jest pogląd o pustości. Nazywa się to
zazwyczaj nocą ducha albo opuszczeniem przez Boga. Tak pisze na
przykład o swoich doświadczeniach święta siostra Faustyna:
„[Dusza]
z ciemności wpada w większą ciemność, zdaje jej się, że na
zawsze straciła Boga, tego Boga, którego tak kochała. Ta myśl
wprowadza ją w mękę nie do opisania. Jednak ona nie godzi się na
to, próbuje spojrzeć w niebo, lecz daremnie – to sprawia jej
jeszcze większą mękę” (Dzienniczek 98). Z pustości w pustość
– wydaje się, że się straciło wszelkie poczucie rzeczywistości,
którą tak się kochało. Samo odczucie tej utraty, które wiąże
się z poznaniem nieosobowości, braku ja, wprowadza w mękę nie do
opisania. Jednak ponad tę mękę próbuje się patrzeć w niebo –
w to, co jest – ale także i to sprawia wielką mękę. Wszystkie
zjawiska są puste. „Dusza już nie szuka nigdzie pomocy, pogrąża
się sama w sobie i traci wszystko sprzed oczu i niejako jakby się
zgodziła na tę mękę odrzucenia. Jest to moment, któremu nie
umiem nadać wyrazu. Jest to agonia duszy” (tamże). „Ustają
wszelkie pokusy zewnętrzne, milknie wszystko, co ją [duszę]
otacza, tak jak konający traci wszystko, co jest zewnętrzne. Cała
jej dusza jest skupiona pod mocą sprawiedliwego i trzykroć świętego
Boga. Na wieki odrzucona” (101). „Każde wspomnienie Boga jest
morzem nieopisanym cierpień, a jednak jest coś w duszy, co się
rwie do Boga, lecz jej się zdaje, że na to tylko, aby więcej
cierpiała”. Bóg stał się osobą – jakimś ja wyobrażonym po
ludzku – i Jego wspomnienie wywołuje przez to cierpienie, a jednak
serce – uczucie – rwie się do tego uczucia Boga, choć głowa
mówi, że to tylko po to, aby więcej cierpiała, bo dla niej każde
wspomnienie osoby przynosi cierpienie. Mimo że takie patrzenie
wywołało w siostrze cierpienie, to na koniec tej męki „pierzchły
wszystkie ciemności i udręczenia, zmysły zalane radością
niepojętą, władze duszy napełnione światłem” (103). Siostra
pisze jeszcze, że „wobec rzeczywistości bladym to jest, com
napisała. Nie umiem tego wypowiedzieć...” (104), „patrzę na
wszystko innym wzrokiem” (104). Słowa te wydają się wyraźnie
pochodzić od kogoś, komu zostało dane niewymowne poznanie pustości
i kto na wszystkie zjawiska patrzy innym wzrokiem, to znaczy wzrokiem
mądrości, rozumiejącym pustość. Pisze też siostra, że „jeżeli
się Panu podoba jakąś duszę prowadzić przez podobne męki, niech
się nie lęka, ale będzie we wszystkim, o ile od niej zależy,
wierna Bogu. Bóg duszy krzywdy nie zrobi, gdyż jest samą miłością
i w tej niepojętej miłości powołał ją do bytu. Chociaż, kiedy
byłam w tych utrapieniach, nie rozumiałam tego” (106). Owa
przeżyta męka i utrapienia nie są więc rozpaczą ani jakimś
użalaniem się nad sobą. Buddysta może rozumieć słowa siostry w
ten sposób: „Jeśli ktoś ma podobne doświadczenie i chce iść
podobną drogą, nie musi się lękać. Oglądanie pustości niczemu
nie zaszkodzi. Wystarczy tylko, aby taka osoba poddała się temu co
jest i jakie jest („była wierna Bogu”), bez żadnej domieszki
woli własnej, „o ile to od niej zależy”, czyli o ile może się
na to zdobyć. Myślenie i patrzenie krzywdy nie zrobi, bo jest samą
miłością i w tej niepojętej miłości powołuje ono wszystko do
bytu. Chociaż, kiedy jest się w tych utrapieniach, nie można tego
zrozumieć”.
„Co
za ciężka choroba wzroku duszy, która – rażona światłem Bożym
– twierdzi, że Go nie ma, a tymczasem [ono] jest tak silne, że ją
oślepia” (109).
„Jezu
mój, choć noc ciemna wokoło i ciemne chmury zasłaniają mi
horyzont, jednak wiem, że nie gaśnie słońce. O Panie, chociaż
Cię pojąć nie mogę i nie rozumiem działania Twego, jednak ufam
miłosierdziu Twemu. Jeżeli jest taka wola Twoja, Panie, bym zawsze
żyła w takiej ciemności, bądź błogosławiony. O jedno Cię
proszę, Jezu mój, nie dozwól mi, abym Cię miała czymkolwiek
obrazić. O Jezu mój, Ty jeden znasz tęsknoty i bóle serca mojego.
Cieszę się, że mogę choć trochę cierpieć dla Ciebie. Kiedy
czuję, że cierpienie przechodzi siły moje, wtenczas uciekam się
do Pana w Najświętszym Sakramencie, a głębokie milczenie jest
mową moją do Pana”. Mimo że siostra nie widzi, to wie, że
słońce nie gaśnie. Mimo że patrzy na pustość, to świeci
poznaniem. Oto mądrość rozumiejąca pustość. Nie może pojąć
Pana – Bytu, bo w istocie jest On niepojęty, niewyobrażalny. Nie
może zrozumieć Jego działania – bo w istocie jest ono
niezmierne. Mimo to ufa miłosierdziu. To zaufanie miłosierdziu jest
przekonaniem, że rzeczy mimo że są puste, mogą coś znaczyć.
Jest to przekonanie w tym, że puste rzeczy są podtrzymywane przez
Tego, Który Jest, mimo że Ten, Który Jest, jest niedostrzegalny i
niepojęty, istniejący tylko jako imię albo nazwa.
„W
sercu, w duszy mojej jest noc ciemna. Przed umysłem moim jest mur
nieprzebity, który mi zasłonił Boga, jednak ciemność ta nie jest
z mojej przyczyny. Dziwna ta męka, o której w całej pełni lękam
się napisać, ale i w tym stanie staram się być wierna Tobie, o
Jezu mój, zawsze i we wszystkim; serce moje bije tylko dla Ciebie”
(Dzienniczek 1235).
„O
Jezu, jaka ciemność mnie ogarnia i nicość przenika, ale, Jezu
mój, nie zostaw mnie samej, udziel mi łaski wierności. Chociaż
nie mogę przeniknąć tajemnicy dopuszczenia, ale w mojej mocy jest
powiedzieć: bądź wola Twoja” (Dzienniczek
1237). Czy w duszy może się rodzić coś
innego niż mądrość, kiedy nie ma woli własnej i zostawia się
rzeczy takie, jakimi są, nie uciekając od nich, ale patrząc na nie
wprost? Wtedy właśnie widzi się rzeczy takie, jakimi są.
„W
chwilach opuszczenia wewnętrznego nie tracę spokoju, ponieważ
wiem, że Bóg duszy nigdy nie opuszcza – chyba wtenczas jedynie,
jak dusza sama przez niewierność zrywa związkę miłości. Jednak
absolutnie wszystkie istnienia zależą od Pana i utrzymywane są
Jego wszechmocą. Jednymi rządzi miłość, innymi sprawiedliwość;
od nas zależy, pod jaką władzą żyć chcemy, gdyż pomoc łaski
dostatecznej nikomu nie jest odmówiona. Nie zastrasza mnie wcale
pozorne opuszczenie. Badam siebie głębiej, czy nie moja w tym wina.
Jeżeli nie – to bądź błogosławiony” (Dzienniczek
1315).
„Ty,
Panie, wiesz, jak słabą jestem, jestem przepaścią nędzy, jestem
nicością samą, więc cóż w tym będzie dziwnego, jeżeli mnie
pozostawisz samą, i upadnę. (…) O Panie, podnosisz mnie nieraz aż
do jasności widzeń, to znów pogrążasz mnie w nocy ciemnej i w
otchłani nicości mojej, a dusza się czuje jakoby sama wśród
wielkiej puszczy... Jednak ponad wszystko ufam Tobie, Jezu, boś
niezmienny. Moje usposobienie jest zmienne, ale Tyś zawsze ten sam,
pełen miłosierdzia” (Dzienniczek 1489).
„Dziś
od samego rana dusza moja jest w ciemnicy. Nie mogę się wznieść
do Jezusa, czuję się jakoby przez Niego opuszczona. Do stworzeń po
światło zwracać się nie będę, bo wiem, że one mnie nie
oświecą, jeżeli Jezus będzie mnie chciał utrzymywać w
ciemności. Poddaję się Jego świętej woli i cierpię...”
(Dzienniczek 1496).
„Ciemność
duszy. Dziś święto Matki Bożej, a w duszy mojej tak ciemno. Ukrył
się Pan, a ja sama, sama jedna. Umysł mój tak przyćmiony, że
wokoło widzę same widziadła; ani jeden promyk światła nie
wchodzi do duszy, nie rozumiem sama siebie ani tych, co do mnie
mówią. Straszne pokusy przycisnęły mnie co do wiary świętej. O
mój Jezu, ratuj mnie. Nic więcej wymówić nie mogę. Nie mogę ich
wypisać w szczegółach, bo lękam się, aby się kto nie zgorszył
czytając to” (Dzienniczek 1558).
„Choć
opuszczenia, ciemność i różne cierpienia uderzają o moje serce,
jednak tajemnicza moc Boża wspiera mnie i umacnia” (Dzienniczek
1580).
Osoba
zgłębiająca swoją wiarę dochodzi do paradoksów i rzeczywistego
poznania swojego stanu, w którym nie znajduje już więcej żadnego
oparcia. Wierzący widzi nędzę swojego bytu i wtedy nawet Bóg dla
niego nie istnieje – wszystkie pojęcia i wyobrażenia bledną. Po
tym poznaniu jednak przychodzi światło. To poznanie jest światłem,
które oświeca duszę i pokazuje jej, że nie jest ona sama – nie
jest jakimś odrębnym ja. Dusza widzi, że wszystko jest jakie jest
i wszystko trzeba złożyć w ręce Tego, Który Jest. Ten, Który
Jest jest nazywany przez chrześcijan Bogiem. Ta nazwa Bóg jest
jednak tylko odnośnikiem do Tego, co niewyrażalne i niepojęte. Na
początku Bóg istnieje jako odrębne wyobrażenie i przez to, że
jest to wyobrażenie błędne (bo odrębne), powoduje ono cierpienie.
Dopiero po tym jak dusza zatapia się w przepaści tego cierpienia,
zaczyna widzieć prawdziwego Boga, który pojawia się sam z siebie i
jest niepojęty, nie do wyobrażenia. „Oto są Jego drogi dla nas
niezbadane i niepojęte; naszą rzeczą jest poddawać się zawsze
Jego świętej woli. Są tajemnice, których rozum ludzki nigdy tu na
ziemi nie zgłębi, odsłoni nam to wieczność” (Dzienniczek
1656).
O
tej ciemności i nocy ducha pisali jeszcze tacy autorzy jak
Pseudo-Dionizy Areopagita („Teologia mistyczna”) i święty Jan
od Krzyża. Ich dzieła pokazują te sprawy od nieco innej strony niż
święta Faustyna, ale jest to podobne. Jan od Krzyża pisze na
przykład w swoich listach:
„Nie
starajcie się też zbytnio o inne potrzeby nad tę, by serce mieć
wolne. Ubogi bowiem w duchu jest wśród niedostatków bardziej stały
i zadowolony, gdyż wszystko swoje położył w ogołoceniu i w
niczym, stąd też we wszystkim ma swobodę serca. Szczęśliwe nic i
błogosławione osamotnienie serca, które mają taką siłę, że
wszystko sobie podporządkowuje, a samo żadnej rzeczy się nie
podporządkowuje, i wyzbywa się trosk ziemskich, by tym więcej
płonąć miłością!” (List 15, E. Cr., t. III, s. 161n. [św.
Jan od Krzyża, Listy
16], podane za św. Teresa Benedykta od Krzyża, Wiedza
Krzyża, Kraków (Wydawnictwo Karmelitów
Bosych) 2005, str. 367-8)
„Ponieważ
twoja dusza jest wśród ciemności, pustki i ogołocenia duchowego,
zdaje ci się, że wszystko i wszyscy cię opuścili; nie jest to
zbyt dziwne, bo w takim stanie zdaje się nam, że i Bóg nas
opuścił. Otóż nie masz potrzeby zajmować się niczym... Kto nie
pragnie innej rzeczy, tylko Boga, nie chodzi w ciemnościach, choćby
się widział wśród największych mroków i nędzy. I kto nie szuka
przyjemności własnej i pociech ani od Boga, ani od stworzeń i w
niczym nie czyni własnej woli, nie ma się czego lękać ani czym
przejmować” (List 18 (zgodnie z nową numeracją nr 19), do Joanny
de Pedraza, E. Cr., t. III, s. 101n. [św. Jan od Krzyża, Listy19],
podane z Wiedza Krzyża,
jw., s. 368-9).
Siostra
Faustyna napisała jeszcze takie słowa, które świadczyć mogą o
tym, że nie była ona jakimś czarnowidzem, a jej doświadczenia
doprowadzały ją do światłego poznania, czyli do oświecenia:
„Życie
w obecnej chwili upływa mi w cichej świadomości Boga. Nim żyje
moja dusza milcząca, a to świadome życie Boga w mej duszy jest mi
źródłem szczęścia i mocy. Nie szukam szczęścia poza głębią
swej duszy, w której mieszka Bóg, jestem tego świadoma. Czuję
jakoby potrzebę udzielania się innym, odkryłam w duszy źródło
szczęścia, to jest Boga. O mój Boże, widzę wszystko, co mnie
otacza, że jest przepełnione Bogiem, a najwięcej dusza moja, którą
zdobi łaska Boża. Tym, czym będę żyć w wieczności, już zacznę
teraz.
Milczenie
jest mową tak potężną, że sięga tronu Boga żywego, milczenie
jest mową Jego, choć tajemną, lecz potężną i żywą.
Jezu,
dajesz mi poznać i rozumieć, na czym polega wielkość duszy: nie
na czynach wielkich, ale na wielkiej miłości. Miłość ma wartość
i ona nadaje wielkość czynom naszym; chociaż uczynki nasze są
drobne i pospolite same z siebie, to wskutek miłości stają się
wielkie i potężne przed Bogiem – wskutek miłości.
Miłość
jest tajemnicą, która przekształca wszystko, czego się dotknie, w
rzeczy piękne i miłe Bogu. Miłość Boża czyni duszę swobodną.
Jest jak królowa, nie zna niewolniczego przymusu, do wszystkiego
zabiera się z wielką swobodą duszy, gdyż miłość, która
mieszka w niej, jest pobudką do czynu. Wszystko, co ją otacza, daje
jej poznać, że tylko Bóg sam jest godzien jej miłości. Dusza,
rozmiłowana w Bogu i w Nim zatopiona, idzie do obowiązku z tym
samym usposobieniem jak do Komunii świętej i najprostszą czynność
wykonuje z wielką starannością, pod miłosnym spojrzeniem Boga;
nie miesza się, gdy rzecz jaka okaże się po czasie mniej udana,
ona jest spokojna, bo w chwili działania zrobiła, co było w jej
mocy. Kiedy się zdarza, że ją opuszcza żywa obecność Boża,
którą prawie się ustawicznie cieszy, to ona wtenczas stara się
żyć wiarą żywą; jej dusza rozumie, że są chwile odpocznienia i
chwile walki. Wolą jest zawsze z Bogiem. Jej dusza jest jak rycerz
wyćwiczona w boju, z daleka spostrzega, gdzie wróg się ukrywa, i
jest gotowa do walki, ona wie, że nie jest sama – Bóg jest jej
mocą” (Dzienniczek 887-890).
Co to jest dusza? Dlaczego przypisuje się jej atrybuty ciała ludzkiego wraz z jego zmysłami i umysłem koncepcyjnym? Brak przewodnika jak widzę dał tej Pani fałszywe moim zdaniem możliwości interpretacji swoich doznań. Nie zadała pytania kto tego doświadcza...kim jestem? Poszukiwania na zewnątrz kończą się fiaskiem. Pojęcie pustki w chrześcijaństwie o jakim tu przeczytałem jest zdecydowanie odmienne od pustki jako podstawy wszechrzeczy. Pustka nie jest jakąś przestrzenią pozbawioną światła z jakim utożsamia ona swojego Boga. Pusta przestrzeń to lepsz nazwa dla pustki o któej napisała. Na tyle pusta, że nie dociera tu żadne światło, ani fizyczne ani subtelne ani alegoryczne pod postacia jej Boga.
OdpowiedzUsuńW duszy odbija się cała rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńŚw. Faustyna miała za przewodnika Jezusa i błogosławionego księdza, Michała Sopoćko.
To co siostra napisała nie jest jakąś interpretacją. Święta miała jasne poznanie rzeczywistości i umiała dobrze określić i nazwać to, co wydarza się w jej życiu wewnętrznym.
Św. Faustyna zapewne zadała sobie pytanie „kim jestem?”. Bez tego nie mogłaby tak głęboko obcować z Bogiem. Dlatego napisała też w swoim Dzienniczku (253): „Do Boga odnosić wszystko, a w oczach własnych czuć się tym, czym jestem – to jest największą nędzą i nicością”.
Na zewnątrz siostra niczego nie szukała. Widać to nawet w nagłówku jej Dzienniczka, w którym napisała „Miłosierdzie Boże w duszy mojej”. Jednak żyjąc w klasztorze, winna ona była posłuszeństwo przełożonym i musiała z nimi współpracować, tak aby wszystko odbywało się w doskonałym porządku. Często była narażona na niezrozumienie, ale taki jest los osób duchowych.
Oczywiście w pustce może pojawić się światło, ale pustka sama w sobie jest pusta. Jeśli człowiek oddala się od światła (od rozumu), trafia w pustkę pustek i tam już nic nie widać. Trwając jednak w tym stanie, rozpoznaje się, że jest on pełen możliwości i niepozbawiony światła. Dochodzi się więc do zrozumienia, że sama pustka jest niedorzecznością, bo nawet ona nie ma własności i jest złapana w krąg zależności.
Choćbym rzekł: „Niech mnie przykryje ciemność
i światło wokół mnie niech nocą się stanie”,
nawet ciemność nie jest ciemnością dla Ciebie,
a noc jaśnieje jak dzień.
(Psalm 139,11-12)
Kilka utworów o duszy:
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2012/03/okreslenie-duszy.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2011/05/okreslenie-duszy.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2011/11/dusza-swietlista.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2011/08/dusza-zywy-pieniadz.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2012/03/krolowa-uczuc.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2011/05/dusza.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2011/11/nagosc.html
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2011/11/wartosci-duszy-i-ducha.html
i tutaj w przypisie:
http://jakub-szukalski.blogspot.com/2012/08/wasna-boskosc.html
Ta dusza jest porównywalna z tym, co Budda nazywał citta (tyb. sems), a co zachodni tłumacze mylnie nazywają umysłem.
„Ludzie, którzy pragną się znaleźć na drodze powrotu, powinni poznać swój własny i wszystkich rzeczy Pierwszy Początek, bo w nim się znajduje również ich ostateczny kres. Otóż wszyscy, którzy kiedykolwiek mówili o prawdzie, zgodnie przyjmują istnienie czegoś bezwzględnie pierwszego i prostego, przed czym nic już nie ma. Dionizy,* który ten niezgłębiony Byt rozpatrywał w jego nagości, twierdzi wraz z innymi nauczycielami, że pomimo wszystkich nadawanych mu nazw, wzmiankowane tu Proste pozostaje całkowicie bezimienne.** Jak bowiem mówi nauka zwana logiką, nazwa winna wyrażać naturę i pojęcie rzeczy, którą oznacza. Wiadomo tymczasem, że natura wspomnianego wyżej prostego Bytu jest nieskończona, niezmierzona i niepojęta dla umysłu stworzonego. Dlatego wszyscy uczeni teolodzy dobrze wiedzą, że ten niezmierzony Byt jest zarazem bezimienny. Stąd Dionizy w Księdze o Boskich Imionach mówi, że Bóg jest Niebytem albo Nicością. Mamy tu na myśli wszelkie przypisywane Mu sposoby istnienia właściwe stworzeniom, wszystko bowiem, co w ten sposób Jemu przypisujemy, jest w jakiejś mierze fałszywe, prawdziwe natomiast okazuje się zaprzeczenie tego.*** W tym sensie można by Go nazwać wiekuistą Nicością. Kiedy jednak chcemy mówić o jakiejś, najwznioślejszej nawet i najważniejszej rzeczywistości, musimy znaleźć dla niej jakąś nazwę.”
OdpowiedzUsuńBł. Henryk Suzo, „Księga prawdy”, rozdział 1, Poznań (W drodze) 1989.
* Dionizy Pseudo-Areopagita (V-VI w.), anonimowy autor cieszących się w Średniowieczu wielką popularnością dzieł teologicznych o inspiracji neoplatońskiej. Do wzrostu jego autorytetu przyczyniło się dodatkowo utożsamienie go z Dionizym z Areopagu (Dz 17,34) i św. Dionizym, pierwszym biskupem Paryża.
** De divinis nominibus I, 4-6 [„Imiona Boskie”, wyd. Znak].
*** Tamże, I, 1.5. Za Pseudo-Dionizym scholastycy, między innymi św. Tomasz z Akwinu, formułowali podobne twierdzenia w duchu teologii apofatycznej. Nie negowali oni możliwości pozytywnego orzekania o Bogu, toteż takie twierdzenia są tylko wyrazem przejęcia się transcendencją Boga i głębokiego szacunku dla Tajemnicy.