Było dwóch
panów, którzy uprawiali dwa różne pola. Jeden pan nazywał się
Wschód, a drugi Zachód. Obaj pracowali dla jednego Wielkiego Pana,
który miał na imię Dobro. Wielki Pan dał dwóm małym panom
ziarna i powiedział, aby obsiewali nimi ziemię. Dwaj panowie
zabrali się więc do pracy i każdy zaczął uprawiać swoją
ziemię. Na początku ich pola były małe i niewielu mieli
pracowników. Ale później, kiedy rosło zapotrzebowanie na ziarno i
wypiekany z niego chleb, pola poszerzano, a wraz z nimi rosła liczba
pracowników. W końcu pola obu panów stały się tak wielkie, że
zetknęły się ze sobą. Wtedy też po raz pierwszy spotkali się ze
sobą pracownicy dwóch pól.
Jedni
pracownicy mówili, że uprawiają ziemię swego pana, który nazywa
się Wschodem, obsiewają ją ziarnem, a później wypiekają z niego
chleb. Drudzy pracownicy mówili, że uprawiają ziemię swego pana,
który nazywa się Zachodem, obsiewają ją ziarnem, a później
wypiekają z niego chleb. Ci pracownicy, którzy byli mądrzy,
pomyśleli, że skoro jedni, jak i drudzy mają chleb do jedzenia, to
nie trzeba sobie wchodzić na pola i doprowadzać do bałaganu,
burząc ustalone porządki pracy – bo każdy z nich pracował
ustalonym rytmem, jaki nadał im ich pan.
Jedni
pracowali więc zgodnie z poleceniami pana Wschodu, a drudzy zgodnie
z poleceniami pana Zachodu. Jednak obok mądrych pracowników byli
też głupi, którzy powiedzieli: „Nasze ziarno jest lepsze od
waszego. Wasze nie jest tak dobre, jak nasze. My mamy lepsze. Kupcie
nasze ziarno i obsiewajcie nim ziemię. A poza tym, to nie potraficie
uprawiać ziemi. My jesteśmy w tym mistrzami. Pokażemy wam jak to
robić. Przyłączcie się do naszego pana i oddajcie mu wasze
ziemie, a jeśli nie, to odejdźcie i zajmijcie się czymś innym”.
I powstało zamieszanie, bo podobne głosy dochodziły z obu stron –
zarówno od głupich pracowników pana Wschodu, jak i od głupich
pracowników pana Zachodu.
Mądrzy
pracownicy próbowali przywołać głupich do rozsądku, ale tamci
nie słuchali ich wcale i powstawała wielka różnica zdań. W końcu
doszło do tego, że jedni postanowili nie wchodzić na cudze pole i
powrócili do swojej pracy, a inni zaczęli wymieniać się ziarnem i
nim kupczyć, inni jeszcze wykupywali obce ziemie, jeszcze inni –
gorsi i bardziej przebiegli – odbierali drugim ziarno i
przywłaszczali je sobie albo zagarniali ziemię, a czasem nawet gdy
to robili, odbierali ludziom jedzenie i pozostawiali ziemię
odłogiem.
Nastąpiło
więc duże zamieszanie wśród pracowników obu pól. Często
powstawała niezgoda, a nawet dochodziło do wojen. W końcu mądrzy
pracownicy postanowili temu zaradzić i zebrali się razem –
pracownicy Wschodu w swoim obozie, a pracownicy Zachodu w swoim. Oba
obozy doszły do podobnego wniosku, że udadzą się w tej sprawie do
swych panów, aby oni temu zaradzili.
Pracownicy
Wschodu przyszli więc do swego pana, a ten powiedział: „Jeśli
tam, w tej odległej krainie, są pola i uprawiają je ludzie, siejąc
ziarno i wyrabiając z niego chleb, to nie jesteśmy tam raczej
potrzebni. Skoro mają pola i ziarno, i wiedzą jak zrobić z nich
użytek, to cóż tam po nas? Idźcie tylko z poselstwem do pana
Zachodu i zapytajcie czy czegoś mu nie potrzeba. Czy ziemia dobra?
Czy ma dość ziarna? Czy nie potrzebuje dodatkowych pracowników?
Weźcie też ze sobą nasz chleb w dowód przyjaźni”. Tak
powiedział i posłał swych pracowników do pana Zachodu.
Pan
Zachód był podobnej myśli co pan Wschód, bo obaj pracowali dla
jednego Wielkiego Pana Dobra i dobrze go znali. Kiedy więc
pracownicy Zachodu przyszli do swego pana, ten odpowiedział im
podobnie jak zrobił to pan Wschód w odniesieniu do swoich
pracowników. I ten także wysłał poselstwo do pana Wschodu z
zapytaniem: „Czy wiedzie się dobrze? Czy nie potrzebujecie pomocy?
Czy ziemia dobra? Czy macie dość ziaren? Czy nie potrzeba wam
pracowników?” Do tego polecił pracownikom, aby wzięli ze sobą
chleb i podarowali go panu Wschodowi w dowodzie przyjaźni.
Kiedy
obaj panowie otrzymali swe poselstwa, ucieszyli się bardzo, bo
poznali, że są podobnej myśli. Następnie spróbowali
przywiezionego chleba i obaj bardzo się zadziwili. Otóż oba chleby
choć różniły się nieco w smaku, posilały ciało i cieszyły
duszę tak jednego pana, jak i drugiego. Obaj panowie byli z tego
powodu bardzo zadowoleni i w imię przyjaźni posłali sobie nawzajem
ziarna i pracowników oraz obdarowali się częściami swych ziem.
Jednak
mimo, że panowie Wschód i Zachód żyli w zgodzie, to wśród
pracowników nadal dochodziło do niezgody i wojen, gdyż nie każdy
był posłuszny woli swego pana i wielu działało na własną rękę.
W końcu obaj panowie pomyśleli, aby temu zaradzić. Postanowili
więc, że umówią się na spotkanie i tam rozstrzygną co zrobić w
tej sprawie, bo „jeśli tak dalej będzie – mówili – to ziemie
zubożeją, zabraknie ziarna i pracowników. Musimy zaradzić temu
nieporządkowi, bo inaczej pola nie będą rodzić i pozbawimy ludzi
pożywienia”.
Kiedy
doszło już do spotkania, to początkowo przyszła im myśl, aby
połączyć swe siły, a więc żeby jeden pan ustąpił, a drugi
zajął wszystkie pola w posiadanie i ustanowił wszędzie jeden
porządek pracy. Później jednak ocknęli się z tego marzenia i
zauważyli, że ludzie i pracownicy przyzwyczaili się już do swoich
własnych porządków i ciężko im będzie przyjąć coś nowego
albo w ogóle będą się buntować przeciwko temu.
Panowie
Wschód i Zachód mówili do siebie: „My myślimy o jedności, ale
ci ludzie tam na polach widzą tylko różność i nie rozumieją
naszej myśli. Musimy więc pozostać przy ustalonym porządku i
zaprowadzić przynajmniej pokój na swoich własnych polach. Wtedy
może, gdy ludzie dojrzeją i zjednoczą się w sobie, będzie
możliwe, że zjednoczą się też z innymi. Nic innego zrobić nie
możemy. Poza tym pracujemy dla tego samego Wielkiego Pana, Dobra.
Kiedyś On na pewno przyjdzie nas odwiedzić i wtedy wszystkiemu
zaradzi. Tak zrobimy”. I tak doszli do zgody. Jeden zarządzał
swoimi polami, a drugi swoimi.
W
końcu, pewnego dnia przyszedł Wielki Pan, Dobro, i zaczął
wypytywać obu panów o sprawy ziemi. Pochwalił obu za ich
roztropność, ale zauważył, że teraz na ziemi zbyt wiele jest
szkodników, które niszczą pola i ziemia potrzebuje odnowy.
Powiedział więc obu panom, aby wezwali swoje sługi, bo teraz
trzeba będzie spalić pola, żeby je oczyścić. Mieli powiedzieć
sługom, aby teraz przerwali swoją pracę i przyszli odpocząć do
pałaców. Jednak nie wszyscy słudzy posłuchali. Niektórzy byli
tak zajęci ziemią i zdobywaniem dochodów, że nie chcieli jej
opuścić i zostali na polach. Mimo to, czas się zbliżył, a
komnaty pałacu zamknięto. Wielki Pan podpalił pola wielkim ogniem,
aż spłonęły z nimi wszystkie szkodniki i nieposłuszni
pracownicy. Później powiedział do pana Wschodu i pana Zachodu:
„Teraz wyciągnijcie z przechowalni wasze ziarna i na nowo
obsiewajcie ziemię. Niech już nie będzie między wami podziałów
i niech nie będzie panów. Teraz ja wam będę Panem i jeśli czegoś
będzie wam brakować, to przychodźcie do mnie. Żyjcie w pokoju i
miłości i zaludniajcie ziemię. Niechaj światło was otacza we
wszystkim co robicie”.
I
odtąd wszyscy żyli długo i szczęśliwie z jednym zamysłem
Miłości.