piątek, 30 września 2011

Doskonałość wszędzie

Wszędzie doskonałość. Napełnia sobą wszystko tak jak niebo.
To ostateczny cel wszystkich wierzeń we wszystkich wierzeniach.

środa, 28 września 2011

Wzajemne uzupełnianie

Nauki zawarte w świętych pismach uzupełniają się wzajemnie. Użycie różnych określeń dla wyrażenia prawdy nie oznacza wyrażania różnej prawdy.

wtorek, 27 września 2011

Dwa pola

   Było dwóch panów, którzy uprawiali dwa różne pola. Jeden pan nazywał się Wschód, a drugi Zachód. Obaj pracowali dla jednego Wielkiego Pana, który miał na imię Dobro. Wielki Pan dał dwóm małym panom ziarna i powiedział, aby obsiewali nimi ziemię. Dwaj panowie zabrali się więc do pracy i każdy zaczął uprawiać swoją ziemię. Na początku ich pola były małe i niewielu mieli pracowników. Ale później, kiedy rosło zapotrzebowanie na ziarno i wypiekany z niego chleb, pola poszerzano, a wraz z nimi rosła liczba pracowników. W końcu pola obu panów stały się tak wielkie, że zetknęły się ze sobą. Wtedy też po raz pierwszy spotkali się ze sobą pracownicy dwóch pól.
   Jedni pracownicy mówili, że uprawiają ziemię swego pana, który nazywa się Wschodem, obsiewają ją ziarnem, a później wypiekają z niego chleb. Drudzy pracownicy mówili, że uprawiają ziemię swego pana, który nazywa się Zachodem, obsiewają ją ziarnem, a później wypiekają z niego chleb. Ci pracownicy, którzy byli mądrzy, pomyśleli, że skoro jedni, jak i drudzy mają chleb do jedzenia, to nie trzeba sobie wchodzić na pola i doprowadzać do bałaganu, burząc ustalone porządki pracy – bo każdy z nich pracował ustalonym rytmem, jaki nadał im ich pan.
   Jedni pracowali więc zgodnie z poleceniami pana Wschodu, a drudzy zgodnie z poleceniami pana Zachodu. Jednak obok mądrych pracowników byli też głupi, którzy powiedzieli: „Nasze ziarno jest lepsze od waszego. Wasze nie jest tak dobre, jak nasze. My mamy lepsze. Kupcie nasze ziarno i obsiewajcie nim ziemię. A poza tym, to nie potraficie uprawiać ziemi. My jesteśmy w tym mistrzami. Pokażemy wam jak to robić. Przyłączcie się do naszego pana i oddajcie mu wasze ziemie, a jeśli nie, to odejdźcie i zajmijcie się czymś innym”. I powstało zamieszanie, bo podobne głosy dochodziły z obu stron – zarówno od głupich pracowników pana Wschodu, jak i od głupich pracowników pana Zachodu.
   Mądrzy pracownicy próbowali przywołać głupich do rozsądku, ale tamci nie słuchali ich wcale i powstawała wielka różnica zdań. W końcu doszło do tego, że jedni postanowili nie wchodzić na cudze pole i powrócili do swojej pracy, a inni zaczęli wymieniać się ziarnem i nim kupczyć, inni jeszcze wykupywali obce ziemie, jeszcze inni – gorsi i bardziej przebiegli – odbierali drugim ziarno i przywłaszczali je sobie albo zagarniali ziemię, a czasem nawet gdy to robili, odbierali ludziom jedzenie i pozostawiali ziemię odłogiem.
   Nastąpiło więc duże zamieszanie wśród pracowników obu pól. Często powstawała niezgoda, a nawet dochodziło do wojen. W końcu mądrzy pracownicy postanowili temu zaradzić i zebrali się razem – pracownicy Wschodu w swoim obozie, a pracownicy Zachodu w swoim. Oba obozy doszły do podobnego wniosku, że udadzą się w tej sprawie do swych panów, aby oni temu zaradzili.
   Pracownicy Wschodu przyszli więc do swego pana, a ten powiedział: „Jeśli tam, w tej odległej krainie, są pola i uprawiają je ludzie, siejąc ziarno i wyrabiając z niego chleb, to nie jesteśmy tam raczej potrzebni. Skoro mają pola i ziarno, i wiedzą jak zrobić z nich użytek, to cóż tam po nas? Idźcie tylko z poselstwem do pana Zachodu i zapytajcie czy czegoś mu nie potrzeba. Czy ziemia dobra? Czy ma dość ziarna? Czy nie potrzebuje dodatkowych pracowników? Weźcie też ze sobą nasz chleb w dowód przyjaźni”. Tak powiedział i posłał swych pracowników do pana Zachodu.
   Pan Zachód był podobnej myśli co pan Wschód, bo obaj pracowali dla jednego Wielkiego Pana Dobra i dobrze go znali. Kiedy więc pracownicy Zachodu przyszli do swego pana, ten odpowiedział im podobnie jak zrobił to pan Wschód w odniesieniu do swoich pracowników. I ten także wysłał poselstwo do pana Wschodu z zapytaniem: „Czy wiedzie się dobrze? Czy nie potrzebujecie pomocy? Czy ziemia dobra? Czy macie dość ziaren? Czy nie potrzeba wam pracowników?” Do tego polecił pracownikom, aby wzięli ze sobą chleb i podarowali go panu Wschodowi w dowodzie przyjaźni.
   Kiedy obaj panowie otrzymali swe poselstwa, ucieszyli się bardzo, bo poznali, że są podobnej myśli. Następnie spróbowali przywiezionego chleba i obaj bardzo się zadziwili. Otóż oba chleby choć różniły się nieco w smaku, posilały ciało i cieszyły duszę tak jednego pana, jak i drugiego. Obaj panowie byli z tego powodu bardzo zadowoleni i w imię przyjaźni posłali sobie nawzajem ziarna i pracowników oraz obdarowali się częściami swych ziem.
   Jednak mimo, że panowie Wschód i Zachód żyli w zgodzie, to wśród pracowników nadal dochodziło do niezgody i wojen, gdyż nie każdy był posłuszny woli swego pana i wielu działało na własną rękę. W końcu obaj panowie pomyśleli, aby temu zaradzić. Postanowili więc, że umówią się na spotkanie i tam rozstrzygną co zrobić w tej sprawie, bo „jeśli tak dalej będzie – mówili – to ziemie zubożeją, zabraknie ziarna i pracowników. Musimy zaradzić temu nieporządkowi, bo inaczej pola nie będą rodzić i pozbawimy ludzi pożywienia”.
   Kiedy doszło już do spotkania, to początkowo przyszła im myśl, aby połączyć swe siły, a więc żeby jeden pan ustąpił, a drugi zajął wszystkie pola w posiadanie i ustanowił wszędzie jeden porządek pracy. Później jednak ocknęli się z tego marzenia i zauważyli, że ludzie i pracownicy przyzwyczaili się już do swoich własnych porządków i ciężko im będzie przyjąć coś nowego albo w ogóle będą się buntować przeciwko temu.
   Panowie Wschód i Zachód mówili do siebie: „My myślimy o jedności, ale ci ludzie tam na polach widzą tylko różność i nie rozumieją naszej myśli. Musimy więc pozostać przy ustalonym porządku i zaprowadzić przynajmniej pokój na swoich własnych polach. Wtedy może, gdy ludzie dojrzeją i zjednoczą się w sobie, będzie możliwe, że zjednoczą się też z innymi. Nic innego zrobić nie możemy. Poza tym pracujemy dla tego samego Wielkiego Pana, Dobra. Kiedyś On na pewno przyjdzie nas odwiedzić i wtedy wszystkiemu zaradzi. Tak zrobimy”. I tak doszli do zgody. Jeden zarządzał swoimi polami, a drugi swoimi.
   W końcu, pewnego dnia przyszedł Wielki Pan, Dobro, i zaczął wypytywać obu panów o sprawy ziemi. Pochwalił obu za ich roztropność, ale zauważył, że teraz na ziemi zbyt wiele jest szkodników, które niszczą pola i ziemia potrzebuje odnowy. Powiedział więc obu panom, aby wezwali swoje sługi, bo teraz trzeba będzie spalić pola, żeby je oczyścić. Mieli powiedzieć sługom, aby teraz przerwali swoją pracę i przyszli odpocząć do pałaców. Jednak nie wszyscy słudzy posłuchali. Niektórzy byli tak zajęci ziemią i zdobywaniem dochodów, że nie chcieli jej opuścić i zostali na polach. Mimo to, czas się zbliżył, a komnaty pałacu zamknięto. Wielki Pan podpalił pola wielkim ogniem, aż spłonęły z nimi wszystkie szkodniki i nieposłuszni pracownicy. Później powiedział do pana Wschodu i pana Zachodu: „Teraz wyciągnijcie z przechowalni wasze ziarna i na nowo obsiewajcie ziemię. Niech już nie będzie między wami podziałów i niech nie będzie panów. Teraz ja wam będę Panem i jeśli czegoś będzie wam brakować, to przychodźcie do mnie. Żyjcie w pokoju i miłości i zaludniajcie ziemię. Niechaj światło was otacza we wszystkim co robicie”.
   I odtąd wszyscy żyli długo i szczęśliwie z jednym zamysłem Miłości.

poniedziałek, 26 września 2011

Zysk wiary

Mówiąc po ludzku, Izraelowi opłaciło się uwierzyć w obietnice Boga, gdyż Ten wyprowadził go z niewoli egipskiej, dał mu pokarm i prawo, przez które otrzymał możliwość zbawienia i które przygotowało drogi na przyjście prawdziwego zbawienia – Jezusa Chrystusa.

sobota, 24 września 2011

Imiona

Ludzie zwykli się określać:
Ja jestem żydem,
ja prawosławnym,
ja katolikiem,
ja muzułmaninem,
ja ewangelikiem.
Ale mało kto bierze przykład z Boga,
który sam o sobie powiedział prosto:
„Jestem, który jestem”.
 

Jedyne prawodawstwo

Słowa Jezusa do faryzeuszów, które należy również odnieść do wszystkich uczonych kapłanów:
„Przywłaszczacie sobie prawo prawodawców, gdy tymczasem jedynie Bóg jest Prawodawcą dla swego ludu”. (Poemat Boga-Człowieka III, 166, Katowice: Vox Domini, 2002).

piątek, 23 września 2011

Wyrozumiałość prawdziwego chrześcijanina

Człowiek jest istotą powołaną do wielkiej miłości. Wielka miłość jest miłością bezgraniczną. Chrześcijanin żyjący tą bezgraniczną miłością miłuje ludzi wszystkich wyznań, nie stawiając żadnych granic swej miłości. Chrześcijanin rozpoznaje w każdym człowieku odbicie pierwotnej doskonałości, jaką jest Bóg. Chrześcijanin rozumie, że wszystko co dobre w różnych wyznaniach ludzi, ma swe źródło w Bogu, Dobru Najwyższym. Nie ma granic w dobroci Dobra. Chrześcijanin jednocześnie ma wyrozumiałość dla wszystkich błędów w różnych wyznaniach, wiedząc, że mają one swoje źródło w ludzkiej słabości, zakorzenionej w pierwotnym błędzie, któremu sami chrześcijanie jako ludzie podlegają. Prawdziwy chrześcijanin jest więc bratem wszystkich i nikim nie gardzi. Wszędzie wysławia doskonałość Boga i ma wyrozumiałość dla niedoskonałości człowieka.

poniedziałek, 19 września 2011

Wierzący, ale nie praktykujący

   Tak zwany wierzący, ale nie praktykujący to także chrześcijanin. On wierzy, ale jeszcze nie stosuje tego, w co wierzy. Jest niedziałający, nieczynny – wiara jeszcze w nim się nie ożywiła. To że nie praktykuje, nie oznacza, że nie ma wiary. Ma wiarę, ale posiada ją tylko w zarodku – jeszcze jej nie rozwinął. Przypomina to nieśmiałego zakochanego, który pragnie swej wybranki, ale nie może nic zrobić z powodu wątpliwości albo lęku. Taki zakochany nie jest w stanie wykrztusić choćby słowa, a jeśli nawet wyrazi swoją miłość, to przez brak śmiałości i różne obawy nie potrafi przystąpić do czynu i okazać prawdziwej gorliwości. Jeżeli jednak będzie trwał w swej wierze, możliwe że posiądzie swą miłość, w tej czy innej postaci.
   Podobnie jest z każdym wiernym. Wiara na początku jest bardzo cicha, niewidzialna (ledwie zauważalna dla widzących). Wierny pragnie czegoś albo kogoś, ale trudno mu to określić. Pojawiają się różne wątpliwości i lęki. Wierny jeszcze nie jest stały w swej wierze. A więc nawet nie mówi o niej – nie wyznaje; a tym bardziej nie przystępuje do żadnego czynu świadczącego o wierze. Mimo wszystko ma wiarę. Nie można powiedzieć, że jest niewierzącym. Nie jest tylko wyznawcą wiary, ani jej świadkiem. Wymaga on jeszcze upewnienia w swej wierze. Jeśli będzie trwał przy niej, a zwłaszcza jeśli zostanie wsparty dobrymi przykładami, jego wiara się wzmocni i przejdzie do pewności i przekonania – będzie zdolny wyznać swą wiarę słowem. Coraz szerzej też będzie stosował wiarę w życiu, przez co dojdzie do bohaterstwa wiary i poświadczy ją swoim czynem. Ostatecznie odda całe swe życie z miłości dla swego przekonania, które jest święte i uświęcone. Poświadczy swą wiarę doskonale, oddając dla niej wszystko i ze wszystkiego się obnażając.
   Nikt nie powinien gardzić taką duszą, która mówi, że „jest wierząca, ale nie praktykująca”. Ona tymi słowami daje tylko znak. Jest to ciche wołanie, pragnienie żywego przykładu wiary, który upewniłby duszę. Dusza w coś wierzy, ale nie znajduje wzoru, nie widzi nic jasno. Potrzebuje przykładu z zewnątrz.
   Tym, który ma być przykładem, jest kapłan. Tymczasem często jest tak, że to kapłan nie pokazuje wiary, a wymaga jej świadectwa od innych. Taki kapłan nie pobudza do wiary, ani do niej nie zachęca. Działa na pozór, ale w jego działaniu brak jest korzenia. Nie daje żadnego dobrego przykładu.
   W takim przypadku wierząca, ale nie praktykująca osoba skazana jest na zgubę. Dlatego przede wszystkim to kapłani mają się budzić do wiary i pokazywać ją swoim życiem. To właśnie oni mają być pierwszymi świadkami wiary, aby pobudzić do niej innych. Nie mają wymagać od innych wiary, jeśli jej sami nie mają, ani być obłudnikami, ale dawać prawdziwy przykład – przedstawiać wzór, wedle którego można dobrze żyć. Mają to pokazywać własną osobą.

poniedziałek, 5 września 2011

Jeden Zbawiciel

Jezus w Izraelu i Budda w Indiach nie stwarzają rozszczepienia w Bogu. Jeden jest tylko Zbawiciel, i to jest Boże Słowo. Ono nigdy nie może powiedzieć, że są dwaj zbawiciele, bo skłamałoby przeciwko sobie. A Ono jest Prawdą. Jezus nie powiedział nic nieprawdziwego i również w słowach Buddy trudno jest się doszukać jakiejś nieprawdziwości. Poznajcie prawdę, a prawda was wyswobodzi. Czy mogą być dwie prawdy? Tylko dla nierozumnego. W istocie Prawda jest jedna i nie może Ona mówić inaczej, jak tylko, że jeden jest Zbawiciel. Nie ma innych i nie będzie. W kategoriach czasu można mówić, że jeden Zbawiciel objawił się na początku czasu, drugi objawia się teraz, a trzeci przyjdzie na końcu czasów, ale to zawsze będzie ten sam. (…) Należy widzieć wszystko w świetle Bożym.

Wartość religii

   Różne religie mają różne wartości, ale nie do człowieka należy ocena tych religii. Wartość złota próbuje się w ogniu, a wartość człowieka w piecu poniżenia (Syr 2, 5). Poznajemy człowieka po jego uczynkach. Tak też jest z religią, którą żyje człowiek. Po uczynkach poznajemy, czy religia dobra. Dobre drzewo wydaje dobry owoc, a złe owoc zły (Mt 7, 17).
   Prawdziwa religia to sam Jezus Chrystus. Na tym świecie trudniej jest Go znaleźć od złota. Nieraz dzikusowi w buszu łatwiej Go znaleźć niż uczonemu teologowi. Religia dzikusa może mieć większą wartość w oczach Boga niż religia teologa.